Od czasu wypadku Agnieszki nie spotkałeś już Luny.
Żałowałeś, bo chciałeś podziękować jej za to, że wspólnie z Mariuszem pomogła
ci zrozumieć co jest w życiu najważniejsze. W końcu to ich wsparcie w dużej
mierze sprawiło, że chciałeś walczyć o odzyskanie Agi, że odnalazłeś w sobie na
to siłę i się nie poddałeś. Cieszyłeś się tym bardziej, że twoje działania
przyniosły oczekiwane skutki i dzięki długim rozmowom, które przeprowadziłeś z
Agnieszką udało ci się ją odzyskać. Nauczyłeś się także oddzielać życie
prywatne od zawodowego, wyznaczyłeś sobie odpowiednie priorytety. Teraz mogłeś
w pełni cieszyć się życiem. Wolny czas spędzałeś z Agą na różnego rodzaju
przyjemnościach. Chodziliście na spacery, jeździliście na wycieczki,
oglądaliście filmy. Robiliście naprawdę wiele rzeczy, ale najważniejsze dla was
było, że robiliście je razem. Udało wam się wyjść z całej tej trudnej sytuacji
obronną ręką, czuliście nawet, że dzięki temu wasza miłość się umocniła. Odnosiliście
wrażenie graniczące z pewnością, że dopóki jesteście razem nic złego nie może
się stać. I co najważniejsze, w końcu byliście szczęśliwi i to dużo bardziej
niż wcześniej.
Mariusz, gdy tylko dowiedział się o tym, że znów jesteście razem nie posiadał
się z radości. W końcu jemu także zależało na waszym szczęściu, a dodatkowo w
jego mniemaniu byliście dla siebie stworzeni. Jako przyjaciel was obojga życzył
wam jak najlepiej i cieszył się, że mógł wam pomóc.
Dni płynęły, a wasze życie stało się
prawdziwą sielanką, przepełnioną miłością, zaufaniem i troską o siebie
nawzajem. Nie dawało ci jednak spokoju to, że nie podziękowałeś Lunie za całą
pomoc. Kilka razy nawet wybrałeś się do parku, w którym ją poznałeś, ale jej
tam nie spotkałeś, mimo że wcześniej nie było z tym problemu. Przypomniałeś
sobie jednak, że wiesz gdzie mieszka, w końcu kiedyś ją odprowadzałeś.
Poprosiłeś więc Agnieszkę, by poszła z tobą do jej mieszkania. Dziewczyna
zgodziła się od razu, bo sama też uważała, że Lunie należą się podziękowania,
tym bardziej, że to ona w dużej mierze skłoniła ją do dania ci kolejnej szansy.
Byłeś zaskoczony tym jak szybko Aga zdecydowała się iść z tobą, ale dziewczyna
opowiedziała ci o wizycie Luny u niej w szpitalu. Nie powtórzyła ci oczywiście całej
rozmowy jaką z nią odbyła, uznając, że to powinno zostać między nimi,
nakreśliła tylko sytuację, której ta rozmowa dotyczyła. Luna co prawda
zapowiedziała ci, że zrobi wszystko by wyjaśnić Agnieszce jak było naprawdę kiedy
spotkała was w parku, ale nie sądziłeś, że zdobędzie się na to, by iść do niej
do szpitala. Taki obrót sprawy cię cieszył, w końcu dzięki temu Aga zrozumiała,
że zbyt pochopnie oceniła całą sytuację. Nie zmieniało to faktu, że nie miałeś
do niej pretensji, rozumiałeś co nią kierowało podczas takiej reakcji. Z
resztą, nie miało dla ciebie sensu wypominanie sobie czegokolwiek, cieszyłeś
się tylko, że znów jesteście razem.
Kierowaliście swoje kroki w stronę bloku Luny. Byłeś tam tylko raz, więc
starałeś się odtworzyć drogę tak, by na pewno do niej trafić. Na szczęście nie
było to dla ciebie problemem, więc już po chwili znajdowaliście się pod jej
blokiem. Drzwi od klatki były otwarte, więc od razu udaliście się na
odpowiednie piętro. Zadzwoniłeś dzwonkiem i czekaliście, aż Luna wam otworzy.
Niestety się to nie stało, więc ponowiłeś czynność. Po kilku próbach nadal nikt
wam nie otworzył, więc uznaliście, że Luny nie ma w domu. Już mieliście
odchodzić, ale usłyszeliście dźwięk uchylających się sąsiednich drzwi.
- Może w czymś pomóc? – zapytała starsza kobieta wychylając się zza drzwi.
- Tak, właściwie tak. Szukamy Luny, mieszka tutaj. Nie wie pani kiedy wróci? –
odpierasz, a na twarzy staruszki pojawia się dziwna mina, wyrażająca uczucia,
których nie potrafisz określić.
- Nie wróci. Ta dziewczyna nie żyje od trzech lat.
- Jak to? – pyta Agnieszka drżącym głosem. – Przecież…ja ją widziałam, jeszcze
dwa tygodnie temu z nią rozmawiałam!
- Zapraszam do środka, wszystko państwu wyjaśnię – mówi starsza pani, przesuwając
się w drzwiach.
Wchodzicie do jej mieszkania, a ona prowadzi was do salonu.
- Wiem, że to wszystko wydaje się dla was absurdalne, wcale mnie to nie dziwi.
Cała ta sprawa jest dość nierealna, ale to nie jest pierwszy taki przypadek.
- To znaczy, że to zdarzało się już wcześniej?
- pytasz, a kobieta kiwa potakująco głową.
- Które z państwa spotkało ją w parku? – mówi po chwili staruszka.
- Ja – odpowiadasz. – Skąd pani to wie?
- To był ostatni dzień kwietnia, prawda? I padał deszcz?
- Owszem, ale…
- Zawsze wtedy się pojawia. To rocznica
jej śmierci. Proszę mi wierzyć, nie słyszę o tym pierwszy raz, więc nie jest to
dla mnie już zaskoczeniem. Wcześniejsze pary, które pojawiały się tutaj tylko
to potwierdzały. Luna pojawia się po to, by pomagać parom, które mają jakieś
problemy w związku. Sama tuż przed śmiercią także je miała, tylko ona swoich
nie zdążyła rozwiązać. Teraz co roku w dzień, w którym umarła pojawia się w
parku i jeśli tylko spotka kogoś, kto nie umie sobie z nimi poradzić nie
zniknie, dopóki mu nie pomoże.
- Dlaczego pojawia się akurat w parku? – pyta Agnieszka.
- Tam umarła. Wracała któregoś dnia do domu przez park, potknęła się,
przewróciła i straciła przytomność. Przechodzący tamtędy ludzie zadzwonili po
karetkę i choć przyjechała ona niezwykle szybko, nie udało się jej uratować.
Później okazało się, że miała tętniaka, o którym nie miała pojęcia. Jej chłopak
bardzo to przeżył, tym bardziej, że nie zdążyli się pogodzić. Długo zarzucał
sobie, że to jego wina. W końcu wyjechał, bo wspomnienia, które pojawiały się w
jego głowie na każdym kroku za bardzo go przytłaczały. Od tego czasu mieszkanie
stoi puste.
- Niewiarygodna historia – mówisz. – Gdyby nie to, że ją widzieliśmy i
rozmawialiśmy z nią, nigdy bym w to nie uwierzył.
- Rozumiem jak się pan czuje, poprzednie pary reagowały tak samo.
- Wie pani gdzie Luna została pochowana?
- Owszem, często ją odwiedzam. Dlaczego pan pyta?
- Mogłaby pani pokazać nam to miejsce?
- Oczywiście. Chodźmy – mówi, po czym wychodzicie z mieszkania, a kobieta
prowadzi was na cmentarz. Tam doprowadza was do odpowiedniego grobu, na którym
widnieje zdjęcie Luny.
- Pozwolą państwo, że was opuszczę – dodaje jeszcze.
- Dziękujemy pani za wszystko – odpowiadacie.
-Nie ma za co – odpiera staruszka. – Dbajcie o swoją miłość, dobrze?
- Dobrze – kobieta odchodzi, a wy zostajecie sami
- Jesteś w stanie w to uwierzyć? –
dobiega cię po jakimś czasie pytanie Agnieszki.
- Sam nie wiem co o tym myśleć, to jest kompletnie nierealne.
- No właśnie.
- Widocznie mamy szczęście. Dostaliśmy nową szansę Aga. I teraz musimy ją
dobrze wykorzystać, dla Luny.
- Dla Luny – odpowiada Agnieszka, wtulając się w ciebie.
Nagle zerwał się wiatr, który pogasił wszystkie świeczki na grobie Luny. Usłyszeliście
jej delikatny śmiech, tak bardzo dla niej charakterystyczny. Wiedzieliście już,
że dziewczyna cieszy się z tego, że wam się udało. W końcu to było jej celem.
Kiedy wiatr ucichł, podnieśliście się z ławki, na której siedzieliście.
Wyszliście z cmentarza i wróciliście do domu, gdzie jeszcze raz na spokojnie
przeanalizowaliście wszystko, czego się dowiedzieliście.
Od tamtego czasu minęło sporo czasu. W każdą rocznicę śmierci Luny i rocznicę
waszego pogodzenia odwiedzacie jej grób. Jesteście i będziecie jej wdzięczni do
końca życia, za to, że pomogła wam odzyskać waszą miłość. To dzięki niej jesteście szczęśliwi, bo to ona przekonała was, żebyście
ten ostatni raz przenieśli swoje imiona na szczyty waszych list. A to pozwoliło
wam uwierzyć, że żaden huraganowy wiatr już nigdy wam nie zaszkodzi.
~.~
I tak właśnie kończy się to opowiadanie. Ktoś spodziewał się czegoś takiego? :D Pamiętajcie, że to tylko fikcja, tu mogło zdarzyć się wszystko.
To już moje drugie w pełni opublikowane opowiadanie, dacie wiarę? Bo ja sama w to nie wierzę. :D
Dziękuję wszystkim, którzy tutaj zaglądali, a zwłaszcza dziewczynom, które pozostawały po sobie ślad. To wiele dla mnie znaczy.
Teraz jestem już tylko i wyłącznie tutaj: komedia-absurdu.blogspot.com
Przez
kilka następnych dni starasz się robić wszystko, by jak najwięcej pomagać
Agnieszce. Nie chcesz by się przemęczała, w końcu wypadek dość znacząco odbił
się na jej zdrowiu. Twoje działania przynoszą efekt, bo po upływie niecałych
dwóch tygodni po Adze nie widać by spotkało ją ostatnio coś złego, nie licząc
oczywiście gipsu, który wciąż ma na ręce. Zauważasz także zmianę w jej
zachowaniu – wydaje się być dużo weselsza niż w ostatnim czasie, wręcz tryska
humorem. Taki obrót sprawy cię cieszy, bo kochasz jej uśmiech i robiące się
podczas niego dołeczki w jej policzkach. Dodatkowo wasza relacja powoli wraca
na dalsze tory i masz coraz większą nadzieję, że jeszcze wszystko będzie tak
jak kiedyś, że odzyskasz Agnieszkę i znów będziecie razem. To jest teraz twój
najważniejszy cel, wszystko inne zeszło na dalszy plan.
Porządkująca się w twoim życiu sytuacja ma także pozytywny wpływ na twoją formę
jako siatkarza. Na ostatnich treningach czy meczach wychodzi ci praktycznie
wszystko - poczynając od zagrywki, przez przyjęcie, a na ataku kończąc. Dzięki
temu wasza drużyna odnosi sukcesy, a ty sam czerpiesz nieopisaną radość z
grania.
- Wciąż je masz? – pyta cię któregoś razu Agnieszka, wskazując dłonią na wasze
wspólne zdjęcia z ostatnich wakacji.
- Nie potrafiłbym ich wyrzucić – odpowiadasz, uśmiechając się do niej ciepło. –
Chciałem wybrać kilka najlepszych żeby potem móc je powiesić w różnych miejscach w mieszkaniu.
- Naprawdę? – jej oczy błyszczą z nieukrywanej radości.
- Oczywiście, że tak, tylko nie mogę się zdecydować.
- Mogę ci pomóc?
- Jeśli chcesz.
- Bardzo – odpowiada, posyłając ci szeroki uśmiech.
Zajmujecie miejsca na podłodze w salonie, a zdjęcia rozkładacie wokół siebie
tak, by móc bez problemu patrzeć na wszystkie.
- Może to? – pyta Agnieszka, podając ci fotografię. Zerkasz na nią, by
zorientować się, o które zdjęcie jej chodzi. Widzisz was siedzących pod
drzewem, wtulonych w siebie. Aga opiera głowę o twoją brodę i oboje jesteście
szeroko uśmiechnięci.
- Powiesimy je w pokoju, zgoda? – mówisz, oddając jej fotografię.
- Zgoda – słyszysz.
Następne zdjęcie wybierasz ty. Stoicie na tle fontanny. Całujesz Agnieszkę w
policzek, a na jej twarzy maluje się zaskoczenie pomieszane z radością.
Pamiętasz, że stanęliście zbyt blisko fontanny i w momencie robienia zdjęcia
woda z niej was opryskała, co także zostało uchwycone na fotografii.
Podajesz zdjęcie ukochanej, by spytać ją o zdanie, a ona spogląda na nie z
uśmiechem i delikatnie kiwa głową, co oznacza zgodę na twój wybór.
W ten sam sposób wybieracie jeszcze kilka zdjęć, ustalacie także gdzie je
powiesicie. Dopiero potem orientujecie się ile czasu wam na tym zeszło, ale
żadne z was nie jest z tego powodu niezadowolone, ponieważ nie był on
zmarnowany. Może dzięki takim rzeczom uda się wam ponownie do siebie zbliżyć?
Masz nadzieję, że tak.
Po południu Agnieszka ma umówioną wizytę kontrolną u lekarza, ale chcąc pokazać
ci, że wszystko już z nią w porządku prosi cię byś z nią nie szedł. Początkowo
nie chcesz się a to zgodzić, ale w końcu po usłyszeniu racjonalnych argumentów
odpuszczasz. Kiedy Agnieszka wychodzi wpadasz na pomysł by przygotować wyjątkową
kolację. Chcesz sprawić jej przyjemność i wynagrodzić ostatnie trudy jej życia.
Sprawdzasz więc czy masz potrzebne ci produkty w domu. Szczęśliwie wszystko
jest, więc nie musisz iść do sklepu, co jest dla ciebie korzyścią, bo dzięki
temu masz więcej czasu na przygotowanie wszystkiego.
Przygotowałeś swoje popisowe danie - spaghetti carbonara. Do tego zadbałeś o
odpowiednią oprawę. Udekorowałeś stół, zapaliłeś świece, włączyłeś cicho
nastrojową muzykę. Kiedy usłyszałeś zgrzyt klucza w zamku udałeś się do przedpokoju.
- Zapraszam do salonu – powiedziałeś do Agnieszki.
- To jakaś specjalna okazja? – pyta, widząc przygotowany stół.
- Nie potrzeba okazji bym chciał zrobić dla ciebie coś miłego – odpowiedziałeś.
– Zaraz podaję kolację.
- Nie mogę się doczekać.
Udałeś się do kuchni. Nałożyłeś przygotowane danie na talerze, po czym
zaniosłeś je do salonu, a następnie zająłeś miejsce przy stole.
- Wina? – zapytałeś.
- Poproszę – usłyszałeś, więc nalałeś go do kieliszka Agnieszki, a następnie do
swojego.
Romantyczna kolacja minęła wam w bardzo dobrej atmosferze. Później razem z
winem i kieliszkami przenieśliście się na kanapę. Twoja ukochana delikatnie się
w ciebie wtuliła, a ty czułeś się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, choć
do pełni szczęścia czegoś ci jednak brakowało.
- Zrobisz coś dla mnie? – spytała cię Agnieszka.
- Wszystko co chcesz – odpowiedziałeś.
- Opowiedz mi o wszystkim. O tym jak czułeś się po tym jak cię zostawiłam. Wiem
od Mariusza, że było ci bardzo ciężko, ale chciałabym wiedzieć jak to wyglądało
z twojej perspektywy.
- Czułem się cholernie zagubiony. Odeszłaś ode mnie z dnia na dzień, właściwie
bez powodu jak początkowo sądziłem. Dopiero potem zrozumiałem, że miałaś rację,
a ja za bardzo skupiłem się na siatkówce. Zapomniałem o rodzinie, przyjaciołach,
a co najgorsze zapomniałem o tobie. Przestałem doceniać to co robiłaś dla mnie
każdego dnia, bo zwyczajnie uważałem, że mi się to należy. Dopiero gdy odeszłaś
zacząłem wszystko analizować. Zacząłem rozumieć jak bardzo raniłem cię swoją
obojętnością i egoizmem. Próbowałem to potem zmienić, w czym pomagał mi
Mariusz, a potem także i Luna. Wiesz, pozwoliła mi spojrzeć na to wszystko
kobiecym okiem, razem z Wlazłym dopingowała mnie w walce o odzyskanie ciebie.
To dzięki nim stanąłem na nogi, a potem było już tylko lepiej. Przestałem tak
dużą wagę przywiązywać do osiągnięć jako siatkarz, a skupiłem się na tym co mogę zyskać jako
człowiek. Chciałem najpierw zacząć od zmiany siebie, a potem dopiero w pełni
zacząć walczyć o twoją miłość. A potem miałaś wypadek.
- Który zdarzył się dlatego, że wyciągnęłam pochopne wnioski.
- To nie twoja wina, każda dziewczyna na twoim miejscu zareagowała by podobnie,
widząc kogoś z kim była tyle czasu w towarzystwie innej – odparłeś. – Kiedy dotarło do mnie co się
wydarzyło, załamałem się. Cały czas byłem przy tobie, modląc się, żebyś
wyzdrowiała. Nie chciałem przyjąć do wiadomości innej opcji. Na szczęście moje
modły zostały wysłuchane i dziś jesteś tutaj ze mną, cała i zdrowa.
- Ja…nie sądziłam, że to było dla ciebie tak trudne…
- Nie mam do ciebie pretensji, wręcz przeciwnie, jestem ci wdzięczny.
Otworzyłaś mi oczy, pokazałaś co jest w życiu najważniejsze. W końcu kariera
jest tylko chwilowym profitem, który prędzej czy później przeminie. A to
właśnie miłość czy przyjaźń są czymś wiecznym, czymś co będę miał zawsze, jeśli
tylko się postaram. Bo teraz już wiem, że bez pielęgnowania tych uczuć szybko
je utracę. I zrozumiałem to właśnie dzięki tobie.
Agnieszka nie mówi już nic, tylko bardziej wtula się w ciebie. Przez kilka
minut siedzicie w ciszy, przerywanej tylko przez wasze oddechy.
- Opowiesz mi co ty czułaś? – pytasz po jakimś czasie.
- Nie było łatwo – zaczyna. – Bardzo długo zastanawiałam się czy dobrze robię
chcąc się z tobą rozstać. Ale czułam, że to był jedyny sposób i jeżeli nie
zrobię tego teraz już nigdy nie uda nam się odzyskać tego co było między nami.
Zrobiłam to dla twojego dobra Michał. Wiem jak to brzmi, zostawić kogoś w
dobrej wierze? To nielogiczne. Ale czułam, że dzięki temu przemyślisz wszystko
i dojdziesz do odpowiednich wniosków. I na szczęście mnie nie zawiodłeś. Bałam
się tylko, że uznasz, że nie chcesz już ze mną być, a każdy dzień bez kontaktu
z tobą tylko potęgował ten strach. Dlatego tak zareagowałam, widząc cię z Luną.
Było mi przykro, że poddałeś się bez walki. Dopiero teraz kiedy powiedziałeś mi
jak to wyglądało z twojej perspektywy zrozumiałam, że dzielnie walczyłeś.
- Teraz będzie już tylko lepiej. Masz moje słowo – szepnąłeś, całując ją w czoło.
- Mam nadzieję – odpowiedziała równie cicho, ponownie wtulając się w ciebie.
*~*
Jeszcze tylko epilog i kończymy. Może i dobrze, bo zainteresowanie tym opowiadaniem znacząco spadło. W sumie się nie dziwię. W każdym razie - obiecałam coś nowego, więc wrzucam adres i zapraszam na pierwszy post, który już za chwilkę się pojawi:
http://komedia-absurdu.blogspot.com/
Znacie może jakiś aktualizowany na bieżąco zbiór siatkarskich opowiadań? Przydało by mi się coś takiego. :)
Kierując
się prośbą Agnieszki nie odwiedzałeś jej, przez co nie znałeś dokładnej daty
jej wyjścia ze szpitala. Ubolewałeś nad tym, bo chciałeś się nią zaopiekować,
poczynając właśnie od tego, że odwiózł byś ją do mieszkania. Na szczęście twój
problem rozwiązał Mariusz, który jak tylko dowiedział się, że Agnieszka
wychodzi w piątek od razu cię poinformował. W wyznaczonym dniu stawiłeś się w
szpitalu odpowiednio wcześniej, by jeszcze udać się do jej lekarza tak jak cię
o to prosił podczas waszej ostatniej rozmowy. Omówiłeś z nim sprawy związane z
rekonwalescencją twojej ukochanej, odebrałeś jej wypis, podziękowałeś za
wszystko, a następnie udałeś się do jej sali. Wszedłeś cicho do pomieszczenia i
zastałeś ją jak próbowała jedną ręką, bo przecież drugą nadal miała w gipsie,
spakować swoje rzeczy do torby.
- Pomogę – powiedziałeś, wysuwając jej torbę z rąk. Sprawnie spakowałeś
wszystko i już po chwili spojrzałeś na nią z uśmiechem.
- Co tutaj robisz? – zapytała.
- Jak to co? Odbieram cię ze szpitala. Mam już twój wypis.
- Ach tak – powiedziała, a ty zauważyłeś błąkający się na jej ustach delikatny
uśmiech, który próbowała ukryć.
- Jesteś już gotowa? Możemy iść? – spytałeś.
- Tak, chodźmy. Nie chcę już tu być.
- Rozumiem – odpowiedziałeś, otwierając przed nią drzwi. Cicho ci podziękowała
po czym udaliście się na parking pod szpitalem.
Pomogłeś jej zająć miejsce w samochodzie, schowałeś jej torbę do bagażnika, a
następnie zająłeś miejsce kierowcy. Uruchomiłeś silnik, wykonałeś wszystkie
potrzebne czynności i delikatnie wyjechałeś z parkingu.
- Michał?
- Tak?
- Odwieziesz mnie do mojego mieszkania, dobrze?
- Jeśli tak wolisz – odpowiedziałeś cicho.
- Dziękuję – powiedziała, delikatnie dotykając twojej ręki opartej na skrzyni
biegów.
Próbowałeś się uśmiechnąć, ale wyszedł ci tylko grymas. Na co właściwie liczyłeś?
Że odbierzesz ją ze szpitala, a ona rzuci ci się w ramiona i znów jak gdyby
nigdy nic będzie chciała mieszkać z tobą? Przeliczyłeś się, wcale nie ma tak
łatwo. Byłeś jednak wystarczająco zmotywowany by walczyć, bo wiedziałeś, że
twoja bitwa o własne szczęście jeszcze się nie skończyła.
Dojechaliście na miejsce, więc zaparkowałeś i wyłączyłeś silnik. Wysiadłeś z
auta, obszedłeś je na około i otworzyłeś drzwi Agnieszce. Kiedy dziewczyna
wysiadła wyjąłeś jeszcze jej torbę z bagażnika, po czym zamknąłeś samochód.
- Zaniosę ci ją na górę, dobrze? – spytałeś.
- Byłabym wdzięczna – odpowiedziała ci, a jej delikatnie błyszczące oczy tylko
potwierdziły jej słowa.
Przepuściłeś ją w drzwiach od klatki, po czym tuż za nią wszedłeś na
odpowiednie piętro. Poczekałeś aż otworzy drzwi, a następnie wszedłeś razem z
nią do mieszkania. Torbę położyłeś na szafce w przedpokoju, a następnie
przeniosłeś wzrok na Agnieszkę. Przez dłuższą chwilę żadne z was się nie
odzywało, uznałeś więc, że chyba już pora na ciebie.
- Będę już szedł. Gdyby coś się działo albo byś czegoś potrzebowała, zadzwoń
tylko, dobrze? Przyjdę wtedy i rozwiążę twój problem.
- Będziesz jak mój własny superbohater przybywający na każde wezwanie? –
zapytała ze śmiechem. Poczułeś w tym momencie jak bardzo za nim tęskniłeś. I
właściwie tęsknił będziesz nadal, bo wciąż wasza relacja jest w stanie
zawieszenia.
- Dokładnie tak – odpowiedziałeś. – Odpoczywaj teraz. Lekarz mówił, że twój
organizm bardzo tego potrzebuje. I dbaj o siebie. Zajrzę niedługo – dodałeś, po
czym postanowiłeś pocałować ją w policzek. Nie oponowała, więc uznałeś to za
dobry znak. Z tą myślą wyszedłeś z jej mieszkania i wróciłeś do swojego.
Następnego ranka udałeś się do sklepu,
by zrobić Agnieszce podstawowe zakupy, które zamierzałeś dostarczyć prosto do
jej mieszkania. Robiłeś to, ponieważ chciałeś jej pomóc, a poza tym wiedziałeś,
że jej ze złamaną ręką byłoby trudno donieść zakupy do domu. Poza tym, byłeś
zakochanym w niej facetem i byłeś gotowy zrobić dla niej wszystko, tym bardziej
tak prozaiczne rzeczy jak wizyta w sklepie i nabycie potrzebnych produktów.
Przemierzałeś sklepowe alejki, dorzucając do koszyka to co twoim zdaniem
mogłoby się jej przydać. Później udałeś się do kasy, uiściłeś odpowiednią
kwotę, zabrałeś zakupy i wyszedłeś ze sklepu. Po drodze wstąpiłeś jeszcze do
kwiaciarni, gdzie kupiłeś jej ulubione wonne fiołki. Kiedy dotarłeś pod jej
klatkę miałeś szczęście – jej sąsiadka akurat wychodziła, dzięki czemu nie
musiałeś dzwonić domofonem i twoja niespodzianka mogła nią być praktycznie do
samego końca. Będąc już pod drzwiami Agnieszki nacisnąłeś dzwonek. Po długiej
chwili się one otworzyły, a twoim oczom ukazała się jeszcze zaspana Aga.
- Michał? Co tu robisz? – zapytała. – Wejdź. – dodała, po czym przesunęła się na
tyle, byś zmieścił się w drzwiach.
- Zrobiłem ci zakupy, bo przypuszczam, że w twojej lodówce nie ma zbyt wiele.
- Skąd wiedziałeś? Miałam właśnie dziś iść do sklepu.
- Intuicja – uśmiechnąłeś się. – Pomóc ci rozpakować?
- Jeśli chcesz, tylko daj mi chwilę.
- W porządku – odpowiedziałeś, po czym przeniosłeś zakupy do kuchni, a Agnieszka
udała się do łazienki.
Wiesz dokładnie gdzie co dziewczyna trzyma, więc od razu wziąłeś się za
rozpakowywanie. Nie zajęło ci to zbyt wiele czasu, więc Aga nie zdążyła
jeszcze wyjść z łazienki. Wykorzystałeś moment i przygotowałeś jej śniadanie
oraz herbatę.
- Przepraszam, że tak długo to trwało – powiedziała Agnieszka, wchodząc do kuchni. –
To przez ten gips. – dodała, delikatnie się krzywiąc.
- Nic się nie stało. Siadaj – dziewczyna posłusznie zajęła miejsce, a ty postawiłeś przed nią talerz z kanapkami i gorący napój.
- Zrobiłeś mi śniadanie? Nie musiałeś.
- Chciałem – uśmiechnąłeś się w jej kierunku.
- Dziękuję, doceniam to, nawet nie wiesz jak bardzo – odparła Agnieszka.
Po skończonym śniadaniu wyciągnąłeś ją na spacer. Na początku się opierała, ale w
końcu uległa i dzielnie przemierzaliście kolejne metry, racząc się promieniami
przygrzewającego słońca.
Wasz spacer nie trwa długo, bo po upływie godziny Aga była już zmęczona i poprosiła
cię o powrót do domu. Spełniłeś więc jej życzenie i odprowadziłeś ją pod same
drzwi, po czym udałeś się na trening.
Kolejne dni wyglądają podobnie: pomagasz Agnieszce jak tylko możesz w każdej,
nawet najdrobniejszej sprawie, chodzisz na treningi, grasz mecze. Jesteś
szczęśliwszy niż byłeś jeszcze jakiś czas temu, głównie za sprawą tego, że
możesz spędzać dużo czasu z ukochaną. W końcu wciąż masz nadzieję, że jeszcze
kiedyś będziecie razem, tak jak kiedyś. Bo już od dawna wiesz doskonale, że bez
Agnieszki spędzać życia nie chcesz.
- Chciałbym, żebyś wróciła do mojego, a właściwie naszego, mieszkania. Mógłbym
pomagać ci kiedy byś tego potrzebowała, a nie tylko wtedy gdy jestem u ciebie –
mówisz pewnego dnia, gdy siedzicie z Agnieszką w jej salonie i oglądacie film.
- Nie wiem czy jestem na to gotowa – słyszysz, co powoduje, że w twoich oczach
gasną ogniki nadziei. Aga jednak to zauważa. – Przemyślę to, dobrze? – dodaje szybko.
- W porządku. Poczekam ile będzie trzeba. – odpowiadasz i na tym wasza rozmowa
się kończy.
Następny dzień jest dla ciebie
szczęśliwy, a to za sprawą tego, że Agnieszka godzi się na powrót do waszego
wspólnego mieszkania. Masz ochotę skakać z radości pod sam sufit, ale zamiast
tego pomagasz Adze przewieźć jej rzeczy z powrotem do was. Kiedy wszystko jest
już gotowe razem przygotowujecie kolację. Jak kiedyś macie z tego niesamowitą
radość, która przekłada się na wasze humory. Konsumujecie posiłek, a później
spędzacie czas siedząc na balkonie i patrząc w gwiazdy.
I kiedy Agnieszka siedzi wtulona w ciebie wiesz, że masz w ramionach swój cały świat.
Świat, którego już nigdy nie chcesz z nich wypuścić.
~.~
Nie skomentuję.
Wczorajszy mecz przyprawił mnie o palpitacje serca. Początkowo nie potrafiłam uwierzyć, że to nasza Drużyna, bo przyzwyczaili nas do zupełnie innej gry. Ale cieszę się, że mamy dobrą ławkę i każdy gracz potrafi wyjść i zagrać świetnie, co ratuje nas z kryzysu. Mam nadzieję, że to był jednorazowy problem.
W przyszłą niedzielę kończymy, wiecie? Postaram się do tego czasu przygotować wszystko na nowym blogu. Najwyżej będę publikować z przestojami, co z resztą jeszcze wyjdzie w praniu. :)
Delikatny
uścisk twojej dłoni wyrywa cię z transu. Podnosisz wzrok i zawieszasz
spojrzenie na Agnieszce z nadzieją, że właśnie nadszedł moment, gdy odzyskuje
przytomność. Masz szczęście – twoje oczekiwania rzeczywiście zostają spełnione
i dziewczyna powoli otwiera oczy.
- Michał? Gdzie ja jestem? – dobiega cię jej ciche pytanie.
- W szpitalu, miałaś wypadek. Jak się czujesz?
- Lekko obolała. Długo tu jestem?
- Od wczoraj – odpowiadasz, po czym puszczasz jej dłoń. – Zaraz wracam, pójdę po lekarza – dodajesz,
a następnie nachylasz się i całujesz ją w czoło.
Wychodzisz z sali Agnieszki i ruszasz w poszukiwaniu jej lekarza prowadzącego.
Szczęśliwie spotykasz go już na korytarzu, więc informujesz go o odzyskaniu
przytomności przez twoją ukochaną i razem udajecie się do jej sali. Lekarz od
razu do niej podchodzi, zadaje jej kilkanaście pytań i powoli kontroluje jej
stan, ty zaś stoisz tylko z boku i przyglądasz się tej scenie.
- Zechce pan wyjść ze mną na korytarz? – pyta cię doktor, kiedy kończy badanie
Agnieszki.
- Tak, oczywiście – odpowiadasz i wychodzisz za nim z pomieszczenia.
- Stan pani Agnieszki oceniam na dobry – rozpoczyna rozmowę lekarz. – Wydaje mi
się, że dość szybko powinna dojść do siebie, jeśli oczywiście będzie miała
zapewnioną odpowiednią opiekę.
Proszę mi powiedzieć, bo pan wydaje się być dobrze zorientowany, czy ma kogoś,
kto po wyjściu ze szpitala się nią zajmie?
- Tak, oczywiście. Zajmę się nią osobiście – mówisz pewnie.
- Dobrze. Pacjentka zostanie u nas jeszcze kilka dni na obserwacji i jeśli
wszystko będzie w porządku, to myślę, że pod koniec tygodnia będzie mogła
opuścić szpital. W każdym razie tuż przed jej wyjściem proszę zgłosić się do
mnie, omówimy sprawy dotyczące rekonwalescencji po wypadku.
- Długo ona potrwa?
- Wszystko zależy od organizmu, ale przypuszczam, że będzie to trwało około
dwóch, może trzech tygodni, nie licząc oczywiście ewentualnej rehabilitacji
ręki po zdjęciu gipsu.
- Rozumiem. To wszystko? – pytasz jeszcze.
- Tak, wszystko. Może pan już wrócić do pani Agnieszki, bo widzę, że bardzo pan
chce.
- W takim razie do widzenia.
- Do widzenia.
Dopiero po rozmowie z lekarzem czujesz, że z serca spadł ci w końcu ogromny
ciężar. Masz nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej, obawiasz się jednak
jeszcze rozmowy z Agnieszką. W końcu to przez ciebie tu jest i nic nie wskazuje
na to, by zapomniała wydarzenia, które rozegrały się w parku tuż przed jej
wypadkiem.
Docierasz pod salę Agi, ale zanim wchodzisz wysyłasz jeszcze wiadomość do
Mariusza, w której informujesz go, że twoja ukochana się obudziła i nic już nie
zagraża jej życiu. Następnie chowasz telefon do kieszeni i popychasz drzwi.
Będąc w pomieszczeniu siadasz na krześle znajdującym się obok łóżka i łapiesz
Agnieszkę za dłoń. Dziewczyna zerka niepewnie za wasze splecione dłonie, a
następnie delikatnie wysuwa z twojego uścisku swoją.
- Byłeś tutaj przez cały czas? – pyta cię cicho.
- Nie wyobrażałem sobie, że miałoby być inaczej.
- Mimo to nie musiałeś.
- Chciałem.
- Luna nie miała nic przeciwko? – mówi, po czym odwraca wzrok,
najprawdopodobniej bojąc się odpowiedzi.
- Nic mnie z nią nie łączy, więc jej zdanie było tutaj zbędne – odpierasz. –
Aga, kochałem, kocham i będę kochać tylko ciebie. Nie chcę nikogo innego w
swoim życiu. Lunę poznałem przypadkiem w parku, gdy któregoś dnia po naszym
rozstaniu potrzebowałem wyciszenia. Wpadłem na nią i w ten sposób się
poznaliśmy. Traktuję ją tylko i wyłącznie jak koleżankę, która okazała mi
trochę wsparcia i pomogła częściowo się pozbierać. Z resztą, ona sama
dopingowała mnie w tym, bym się nie poddawał i o ciebie walczył.
- Dlaczego miałabym w to uwierzyć?
- Bo wierzę, że nasza miłość jest wieczna.
- Zazdroszczę ci tej wiary. Ja swoją utraciłam.
- Zrobię wszystko żebyś ją odzyskała – mówisz pewnie.
Waszą rozmowę przerywa pielęgniarka, która informuje cię, że właśnie minęła
godzina odwiedzin. Dziękujesz jej za informację i zaczynasz się zbierać.
- Przyjdę jutro – kierujesz swe słowa do Agnieszki, a następnie nachylasz się
nad nią i całujesz w czoło.
- Michał, ja – dziewczyna zawiesza głos – wolałabym żebyś nie przychodził –
kończy cicho.
- Dlaczego? – pytasz po chwili milczenia.
- Muszę sobie najpierw wszystko uporządkować. Przepraszam.
- Nie masz za co – mówisz, walcząc z bólem rozrywającym ci serce. – Ale ze
szpitala będę mógł cię odebrać?
- Jeśli chcesz.
- Chcę, bardzo chcę. Odpoczywaj- posyłasz w jej kierunku delikatny uśmiech, po
czym wychodzisz z pomieszczenia.
Dopiero na korytarzu dociera do ciebie co właśnie się wydarzyło. Przytłacza cię
to na tyle, że nawet nie wiesz w jaki sposób wracasz do domu. Tam znów
zaszywasz się na kanapie, by powoli przyswoić sobie sytuację.
*
Nie czułaś się dobrze z tym jak potraktowałaś Michała. Owszem, doceniałaś to,
ze był przy tobie cały czas kiedy byłaś nieprzytomna, ale nie potrafiłaś
przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Jeszcze nie teraz, kiedy rany
spowodowane ostatnią sytuacją między wami nie zdążyły się zabliźnić. Nie
wiedziałaś jak teraz postąpić. Kochałaś Michała, chciałaś mu wierzyć, ale to
było dla ciebie trudne.
Jego widok w towarzystwie innej kobiety wywołał w tobie obawę, że nie jesteś
już dla niego wystarczająco dobra. I jakkolwiek ten lęk był irracjonalny, czego
miałaś świadomość, nie umiałaś się go pozbyć.
Twoje rozmyślania przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Podniosłaś wzrok i
twoje spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Luny. Nie spodziewałaś się jej
tutaj, nie wiedziałaś co ją sprowadza. I mimo, że właściwie nie chciałaś się
tego dowiedzieć czułaś, że cię to nie ominie.
- Mogę? – spytała Luna, dłonią wskazując na krzesło, które jeszcze niedawno
było zajmowane przez Michała. – Nie zajmę ci dużo czasu.
- Niech będzie.
- Przyszłam tutaj tylko po to, żeby ci powiedzieć, że mnie z Michałem nic nie
łączy. Nie zamierzam go bronić i próbować go wybielić, chcę tylko żebyś
wiedziała, że ja nie zamierzam ci go odebrać. Z resztą, nawet nie chcę. Wiem
jak bardzo cię kocha, bo nie raz mi o tym mówił, a poza tym to widać. On chce
być tylko z tobą, bo tylko ty dajesz mu siłę i szczęście. A ja chcę mu pomóc.
Znam waszą historię, wiem dlaczego się z nim rozstałaś i rozumiem to. Dlatego
starałam się pomóc mu zrozumieć twoje racje.
- Po co mi to mówisz?
- Bo Michał nie zasługuje na to, by przez znajomość ze mną tracić ciebie.
Wiesz, ja nie oczekuję od ciebie, że uwierzysz w moje słowa i rzucisz mu się w
ramiona, chcę tylko żebyś wiedziała, że to ty, tylko i wyłącznie ty jesteś
miłością jego życia. I nikt i nic tego nie zmieni.
Waszą krótką rozmowę przerywa pojawienie się w twojej sali Mariusza. Na jego
twarzy maluje się ogromne zdziwienie, gdy zauważa z kim właśnie prowadzisz
konwersację. Luna za to wydaje się być kompletnie niewzruszona.
- Znikam, już wystarczająco dużo czasu ci zabrałam. Proszę cię tylko, byś przemyślała,
co ci powiedziałam - mówi tylko i już po
chwili jedyną rzeczą, która została po niej w pomieszczeniu jest zapach
kwiatowych perfum.
- Co ona tutaj robiła? – pyta cię Mariusz.
- Przyszła porozmawiać o Michale.
- O tym, co zdarzyło się w parku także?
- Czyli wiesz.
- Tak, Michał mi powiedział. Bardzo się za to obwinia.
- Niepotrzebnie. To moja wina, mogłam nie przebiegać przez ulicę bez
rozejrzenia się – mówisz. – Skończmy ten temat – dodajesz, widząc że Mariusz
chce jeszcze coś wtrącić.
- W porządku – odpowiada ci Wlazły.
Wasza dalsza rozmowa dotyczy głównie twojego samopoczucia, później schodzi na
tematy dotyczące siatkówki. Mariusz informuje cię jeszcze, że Michał
zrezygnował z treningów, byle tylko być przy tobie. Jest to dla ciebie swego
rodzaju poświadczeniem, że może w końcu zrozumiał, że nie samym sportem
człowiek żyje. Niedługo potem Wlazły żegna się z tobą i wychodzi, a ty resztę
dnia spędzasz na odpoczynku i rozmyślaniach.
~.~
Dobrze, że już blisko końca.Ale jestem dumna z naszych chłopaków! Idą jak burza i mam nadzieję, że tak będzie do końca. Nareszcie widać moc, widać zgranie i ducha drużyny. Oby tak dalej. :) Dobrze, że są w necie transmisje, bo byłabym załamana nie mogąc tego oglądać. :)
Wspominałam Wam jakiś czas temu o nowym opowiadaniu. I chyba się pospieszyłam. To miało być pierwsze opowiadanie bez określonej wcześniej ilości rozdziałów, publikowane przed napisaniem całości, a nie tak jak do tej pory dopiero po napisaniu całego. No właśnie, miało...Mam obawy odnośnie takiego sposobu publikacji, bo ostatnio trudno mi cokolwiek napisać. Mam pomysł, ale nie mogę się zebrać by ubrać to w słowa. Początkowo planowałam żeby nowe opowiadanie było publikowane raz w tygodniu, ale obawiam się, że mogło by dochodzić do przestojów, a tego bym nie chciała. Boję się tylko, że mogę nie znaleźć czasu i siły by pisać gdy już będę studiować, skoro nie potrafię znaleźć ich teraz gdy mam jeszcze trochę wolnego. Stąd moje pytanie: wolicie poczekać dłużej(nie powiem niestety ile, bo może to być naprawdę długi czas) czy czytać rozdziały z ewentualną obsuwą czasową?
Choć właściwie i tak najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie umiem napisać kolejnego rozdziału w tamtym opowiadaniu, a mam pomysł na nowe.