niedziela, 14 września 2014

Są rzeczy, które nie śniły się nawet filozofom.



Od czasu wypadku Agnieszki nie spotkałeś już Luny. Żałowałeś, bo chciałeś podziękować jej za to, że wspólnie z Mariuszem pomogła ci zrozumieć co jest w życiu najważniejsze. W końcu to ich wsparcie w dużej mierze sprawiło, że chciałeś walczyć o odzyskanie Agi, że odnalazłeś w sobie na to siłę i się nie poddałeś. Cieszyłeś się tym bardziej, że twoje działania przyniosły oczekiwane skutki i dzięki długim rozmowom, które przeprowadziłeś z Agnieszką udało ci się ją odzyskać. Nauczyłeś się także oddzielać życie prywatne od zawodowego, wyznaczyłeś sobie odpowiednie priorytety. Teraz mogłeś w pełni cieszyć się życiem. Wolny czas spędzałeś z Agą na różnego rodzaju przyjemnościach. Chodziliście na spacery, jeździliście na wycieczki, oglądaliście filmy. Robiliście naprawdę wiele rzeczy, ale najważniejsze dla was było, że robiliście je razem. Udało wam się wyjść z całej tej trudnej sytuacji obronną ręką, czuliście nawet, że dzięki temu wasza miłość się umocniła. Odnosiliście wrażenie graniczące z pewnością, że dopóki jesteście razem nic złego nie może się stać. I co najważniejsze, w końcu byliście szczęśliwi i to dużo bardziej niż wcześniej.
Mariusz, gdy tylko dowiedział się o tym, że znów jesteście razem nie posiadał się z radości. W końcu jemu także zależało na waszym szczęściu, a dodatkowo w jego mniemaniu byliście dla siebie stworzeni. Jako przyjaciel was obojga życzył wam jak najlepiej i cieszył się, że mógł wam pomóc.
  Dni płynęły, a wasze życie stało się prawdziwą sielanką, przepełnioną miłością, zaufaniem i troską o siebie nawzajem. Nie dawało ci jednak spokoju to, że nie podziękowałeś Lunie za całą pomoc. Kilka razy nawet wybrałeś się do parku, w którym ją poznałeś, ale jej tam nie spotkałeś, mimo że wcześniej nie było z tym problemu. Przypomniałeś sobie jednak, że wiesz gdzie mieszka, w końcu kiedyś ją odprowadzałeś. Poprosiłeś więc Agnieszkę, by poszła z tobą do jej mieszkania. Dziewczyna zgodziła się od razu, bo sama też uważała, że Lunie należą się podziękowania, tym bardziej, że to ona w dużej mierze skłoniła ją do dania ci kolejnej szansy. Byłeś zaskoczony tym jak szybko Aga zdecydowała się iść z tobą, ale dziewczyna opowiedziała ci o wizycie Luny u niej w szpitalu. Nie powtórzyła ci oczywiście całej rozmowy jaką z nią odbyła, uznając, że to powinno zostać między nimi, nakreśliła tylko sytuację, której ta rozmowa dotyczyła. Luna co prawda zapowiedziała ci, że zrobi wszystko by wyjaśnić Agnieszce jak było naprawdę kiedy spotkała was w parku, ale nie sądziłeś, że zdobędzie się na to, by iść do niej do szpitala. Taki obrót sprawy cię cieszył, w końcu dzięki temu Aga zrozumiała, że zbyt pochopnie oceniła całą sytuację. Nie zmieniało to faktu, że nie miałeś do niej pretensji, rozumiałeś co nią kierowało podczas takiej reakcji. Z resztą, nie miało dla ciebie sensu wypominanie sobie czegokolwiek, cieszyłeś się tylko, że znów jesteście razem.
Kierowaliście swoje kroki w stronę bloku Luny. Byłeś tam tylko raz, więc starałeś się odtworzyć drogę tak, by na pewno do niej trafić. Na szczęście nie było to dla ciebie problemem, więc już po chwili znajdowaliście się pod jej blokiem. Drzwi od klatki były otwarte, więc od razu udaliście się na odpowiednie piętro. Zadzwoniłeś dzwonkiem i czekaliście, aż Luna wam otworzy. Niestety się to nie stało, więc ponowiłeś czynność. Po kilku próbach nadal nikt wam nie otworzył, więc uznaliście, że Luny nie ma w domu. Już mieliście odchodzić, ale usłyszeliście dźwięk uchylających się sąsiednich drzwi.
- Może w czymś pomóc? – zapytała starsza kobieta wychylając się zza drzwi.
- Tak, właściwie tak. Szukamy Luny, mieszka tutaj. Nie wie pani kiedy wróci? – odpierasz, a na twarzy staruszki pojawia się dziwna mina, wyrażająca uczucia, których nie potrafisz określić.
- Nie wróci. Ta dziewczyna nie żyje od trzech lat.
- Jak to? – pyta Agnieszka drżącym głosem. – Przecież…ja ją widziałam, jeszcze dwa tygodnie temu z nią rozmawiałam!
- Zapraszam do środka, wszystko państwu wyjaśnię – mówi starsza pani, przesuwając się w drzwiach.
Wchodzicie do jej mieszkania, a ona prowadzi was do salonu.
- Wiem, że to wszystko wydaje się dla was absurdalne, wcale mnie to nie dziwi. Cała ta sprawa jest dość nierealna, ale to nie jest pierwszy taki przypadek.
- To znaczy, że to zdarzało się już wcześniej?  - pytasz, a kobieta kiwa potakująco głową.
- Które z państwa spotkało ją w parku? – mówi po chwili staruszka.
- Ja – odpowiadasz. – Skąd pani to wie?
- To był ostatni dzień kwietnia, prawda? I padał deszcz?
- Owszem, ale…
-  Zawsze wtedy się pojawia. To rocznica jej śmierci. Proszę mi wierzyć, nie słyszę o tym pierwszy raz, więc nie jest to dla mnie już zaskoczeniem. Wcześniejsze pary, które pojawiały się tutaj tylko to potwierdzały. Luna pojawia się po to, by pomagać parom, które mają jakieś problemy w związku. Sama tuż przed śmiercią także je miała, tylko ona swoich nie zdążyła rozwiązać. Teraz co roku w dzień, w którym umarła pojawia się w parku i jeśli tylko spotka kogoś, kto nie umie sobie z nimi poradzić nie zniknie, dopóki mu nie pomoże.
- Dlaczego pojawia się akurat w parku? – pyta Agnieszka.
- Tam umarła. Wracała któregoś dnia do domu przez park, potknęła się, przewróciła i straciła przytomność. Przechodzący tamtędy ludzie zadzwonili po karetkę i choć przyjechała ona niezwykle szybko, nie udało się jej uratować. Później okazało się, że miała tętniaka, o którym nie miała pojęcia. Jej chłopak bardzo to przeżył, tym bardziej, że nie zdążyli się pogodzić. Długo zarzucał sobie, że to jego wina. W końcu wyjechał, bo wspomnienia, które pojawiały się w jego głowie na każdym kroku za bardzo go przytłaczały. Od tego czasu mieszkanie stoi puste.
- Niewiarygodna historia – mówisz. – Gdyby nie to, że ją widzieliśmy i rozmawialiśmy z nią, nigdy bym w to nie uwierzył.
- Rozumiem jak się pan czuje, poprzednie pary reagowały tak samo.
- Wie pani gdzie Luna została pochowana?
- Owszem, często ją odwiedzam. Dlaczego pan pyta?
- Mogłaby pani pokazać nam to miejsce?
- Oczywiście. Chodźmy – mówi, po czym wychodzicie z mieszkania, a kobieta prowadzi was na cmentarz. Tam doprowadza was do odpowiedniego grobu, na którym widnieje zdjęcie Luny.
- Pozwolą państwo, że was opuszczę – dodaje jeszcze.
- Dziękujemy pani za wszystko – odpowiadacie.
-Nie ma za co – odpiera staruszka. – Dbajcie o swoją miłość, dobrze?
- Dobrze – kobieta odchodzi, a wy zostajecie sami
- Jesteś  w stanie w to uwierzyć? – dobiega cię po jakimś czasie pytanie Agnieszki.
- Sam nie wiem co o tym myśleć, to jest kompletnie nierealne.
- No właśnie.
- Widocznie mamy szczęście. Dostaliśmy nową szansę Aga. I teraz musimy ją dobrze wykorzystać, dla Luny.
- Dla Luny – odpowiada Agnieszka, wtulając się w ciebie.
Nagle zerwał się wiatr, który pogasił wszystkie świeczki na grobie Luny. Usłyszeliście jej delikatny śmiech, tak bardzo dla niej charakterystyczny. Wiedzieliście już, że dziewczyna cieszy się z tego, że wam się udało. W końcu to było jej celem. Kiedy wiatr ucichł, podnieśliście się z ławki, na której siedzieliście. Wyszliście z cmentarza i wróciliście do domu, gdzie jeszcze raz na spokojnie przeanalizowaliście wszystko, czego się dowiedzieliście.
Od tamtego czasu minęło sporo czasu. W każdą rocznicę śmierci Luny i rocznicę waszego pogodzenia odwiedzacie jej grób. Jesteście i będziecie jej wdzięczni do końca życia, za to, że pomogła wam odzyskać waszą miłość. To dzięki niej jesteście szczęśliwi, bo to ona przekonała was, żebyście ten ostatni raz przenieśli swoje imiona na szczyty waszych list. A to pozwoliło wam uwierzyć, że żaden huraganowy wiatr już nigdy wam nie zaszkodzi.
                                                               ~.~

I tak właśnie kończy się to opowiadanie. Ktoś spodziewał się czegoś takiego? :D Pamiętajcie, że to tylko fikcja, tu mogło zdarzyć się wszystko.
To już moje drugie w pełni opublikowane opowiadanie, dacie wiarę? Bo ja sama w to nie wierzę. :D
Dziękuję wszystkim, którzy tutaj zaglądali, a zwłaszcza dziewczynom, które pozostawały po sobie ślad. To wiele dla mnie znaczy.
Teraz jestem już tylko i wyłącznie tutaj: komedia-absurdu.blogspot.com

środa, 10 września 2014

Ku lepszemu.


Przez kilka następnych dni starasz się robić wszystko, by jak najwięcej pomagać Agnieszce. Nie chcesz by się przemęczała, w końcu wypadek dość znacząco odbił się na jej zdrowiu. Twoje działania przynoszą efekt, bo po upływie niecałych dwóch tygodni po Adze nie widać by spotkało ją ostatnio coś złego, nie licząc oczywiście gipsu, który wciąż ma na ręce. Zauważasz także zmianę w jej zachowaniu – wydaje się być dużo weselsza niż w ostatnim czasie, wręcz tryska humorem. Taki obrót sprawy cię cieszy, bo kochasz jej uśmiech i robiące się podczas niego dołeczki w jej policzkach. Dodatkowo wasza relacja powoli wraca na dalsze tory i masz coraz większą nadzieję, że jeszcze wszystko będzie tak jak kiedyś, że odzyskasz Agnieszkę i znów będziecie razem. To jest teraz twój najważniejszy cel, wszystko inne zeszło na dalszy plan.
Porządkująca się w twoim życiu sytuacja ma także pozytywny wpływ na twoją formę jako siatkarza. Na ostatnich treningach czy meczach wychodzi ci praktycznie wszystko - poczynając od zagrywki, przez przyjęcie, a na ataku kończąc. Dzięki temu wasza drużyna odnosi sukcesy, a ty sam czerpiesz nieopisaną radość z grania.
- Wciąż je masz? – pyta cię któregoś razu Agnieszka, wskazując dłonią na wasze wspólne zdjęcia  z ostatnich wakacji.
- Nie potrafiłbym ich wyrzucić – odpowiadasz, uśmiechając się do niej ciepło. – Chciałem wybrać kilka najlepszych żeby potem móc je powiesić  w różnych miejscach w mieszkaniu.
- Naprawdę? – jej oczy błyszczą z nieukrywanej radości.
- Oczywiście, że tak, tylko nie mogę się zdecydować.
- Mogę ci pomóc?
- Jeśli chcesz.
- Bardzo – odpowiada, posyłając ci szeroki uśmiech.
Zajmujecie miejsca na podłodze w salonie, a zdjęcia rozkładacie wokół siebie tak, by móc bez problemu patrzeć na wszystkie.
- Może to? – pyta Agnieszka, podając ci fotografię. Zerkasz na nią, by zorientować się, o które zdjęcie jej chodzi. Widzisz was siedzących pod drzewem, wtulonych w siebie. Aga opiera głowę o twoją brodę i oboje jesteście szeroko uśmiechnięci.
- Powiesimy je w pokoju, zgoda? – mówisz, oddając jej fotografię.
- Zgoda – słyszysz.
Następne zdjęcie wybierasz ty. Stoicie na tle fontanny. Całujesz Agnieszkę w policzek, a na jej twarzy maluje się zaskoczenie pomieszane z radością. Pamiętasz, że stanęliście zbyt blisko fontanny i w momencie robienia zdjęcia woda z niej was opryskała, co także zostało uchwycone na fotografii.
Podajesz zdjęcie ukochanej, by spytać ją o zdanie, a ona spogląda na nie z uśmiechem i delikatnie kiwa głową, co oznacza zgodę na twój wybór.
W ten sam sposób wybieracie jeszcze kilka zdjęć, ustalacie także gdzie je powiesicie. Dopiero potem orientujecie się ile czasu wam na tym zeszło, ale żadne z was nie jest z tego powodu niezadowolone, ponieważ nie był on zmarnowany. Może dzięki takim rzeczom uda się wam ponownie do siebie zbliżyć? Masz nadzieję, że tak.
Po południu Agnieszka ma umówioną wizytę kontrolną u lekarza, ale chcąc pokazać ci, że wszystko już z nią w porządku prosi cię byś z nią nie szedł. Początkowo nie chcesz się a to zgodzić, ale w końcu po usłyszeniu racjonalnych argumentów odpuszczasz. Kiedy Agnieszka wychodzi wpadasz na pomysł by przygotować wyjątkową kolację. Chcesz sprawić jej przyjemność i wynagrodzić ostatnie trudy jej życia. Sprawdzasz więc czy masz potrzebne ci produkty w domu. Szczęśliwie wszystko jest, więc nie musisz iść do sklepu, co jest dla ciebie korzyścią, bo dzięki temu masz więcej czasu na przygotowanie wszystkiego.
Przygotowałeś swoje popisowe danie - spaghetti carbonara. Do tego zadbałeś o odpowiednią oprawę. Udekorowałeś stół, zapaliłeś świece, włączyłeś cicho nastrojową muzykę. Kiedy usłyszałeś zgrzyt klucza w zamku udałeś się do przedpokoju.
- Zapraszam do salonu – powiedziałeś do Agnieszki.
- To jakaś specjalna okazja? – pyta, widząc przygotowany stół.
- Nie potrzeba okazji bym chciał zrobić dla ciebie coś miłego – odpowiedziałeś. – Zaraz podaję kolację.
- Nie mogę się doczekać.
Udałeś się do kuchni. Nałożyłeś przygotowane danie na talerze, po czym zaniosłeś je do salonu, a następnie zająłeś miejsce przy stole.
- Wina? – zapytałeś.
- Poproszę – usłyszałeś, więc nalałeś go do kieliszka Agnieszki, a następnie do swojego.
Romantyczna kolacja minęła wam w bardzo dobrej atmosferze. Później razem z winem i kieliszkami przenieśliście się na kanapę. Twoja ukochana delikatnie się w ciebie wtuliła, a ty czułeś się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, choć do pełni szczęścia czegoś ci jednak brakowało.
- Zrobisz coś dla mnie? – spytała cię Agnieszka.
- Wszystko co chcesz – odpowiedziałeś.
- Opowiedz mi o wszystkim. O tym jak czułeś się po tym jak cię zostawiłam. Wiem od Mariusza, że było ci bardzo ciężko, ale chciałabym wiedzieć jak to wyglądało z twojej perspektywy.
- Czułem się cholernie zagubiony. Odeszłaś ode mnie z dnia na dzień, właściwie bez powodu jak początkowo sądziłem. Dopiero potem zrozumiałem, że miałaś rację, a ja za bardzo skupiłem się na siatkówce. Zapomniałem o rodzinie, przyjaciołach, a co najgorsze zapomniałem o tobie. Przestałem doceniać to co robiłaś dla mnie każdego dnia, bo zwyczajnie uważałem, że mi się to należy. Dopiero gdy odeszłaś zacząłem wszystko analizować. Zacząłem rozumieć jak bardzo raniłem cię swoją obojętnością i egoizmem. Próbowałem to potem zmienić, w czym pomagał mi Mariusz, a potem także i Luna. Wiesz, pozwoliła mi spojrzeć na to wszystko kobiecym okiem, razem z Wlazłym dopingowała mnie w walce o odzyskanie ciebie. To dzięki nim stanąłem na nogi, a potem było już tylko lepiej. Przestałem tak dużą wagę przywiązywać do osiągnięć jako siatkarz,  a skupiłem się na tym co mogę zyskać jako człowiek. Chciałem najpierw zacząć od zmiany siebie, a potem dopiero w pełni zacząć walczyć o twoją miłość. A potem miałaś wypadek.
- Który zdarzył się dlatego, że wyciągnęłam pochopne wnioski.
- To nie twoja wina, każda dziewczyna na twoim miejscu zareagowała by podobnie, widząc kogoś z kim była tyle czasu w towarzystwie innej  – odparłeś. – Kiedy dotarło do mnie co się wydarzyło, załamałem się. Cały czas byłem przy tobie, modląc się, żebyś wyzdrowiała. Nie chciałem przyjąć do wiadomości innej opcji. Na szczęście moje modły zostały wysłuchane i dziś jesteś tutaj ze mną, cała i zdrowa.
- Ja…nie sądziłam, że to było dla ciebie tak trudne…
- Nie mam do ciebie pretensji, wręcz przeciwnie, jestem ci wdzięczny. Otworzyłaś mi oczy, pokazałaś co jest w życiu najważniejsze. W końcu kariera jest tylko chwilowym profitem, który prędzej czy później przeminie. A to właśnie miłość czy przyjaźń są czymś wiecznym, czymś co będę miał zawsze, jeśli tylko się postaram. Bo teraz już wiem, że bez pielęgnowania tych uczuć szybko je utracę. I zrozumiałem to właśnie dzięki tobie.
Agnieszka nie mówi już nic, tylko bardziej wtula się w ciebie. Przez kilka minut siedzicie w ciszy, przerywanej tylko przez wasze oddechy.
- Opowiesz mi co ty czułaś? – pytasz po jakimś czasie.
- Nie było łatwo – zaczyna. – Bardzo długo zastanawiałam się czy dobrze robię chcąc się z tobą rozstać. Ale czułam, że to był jedyny sposób i jeżeli nie zrobię tego teraz już nigdy nie uda nam się odzyskać tego co było między nami. Zrobiłam to dla twojego dobra Michał. Wiem jak to brzmi, zostawić kogoś w dobrej wierze? To nielogiczne. Ale czułam, że dzięki temu przemyślisz wszystko i dojdziesz do odpowiednich wniosków. I na szczęście mnie nie zawiodłeś. Bałam się tylko, że uznasz, że nie chcesz już ze mną być, a każdy dzień bez kontaktu z tobą tylko potęgował ten strach. Dlatego tak zareagowałam, widząc cię z Luną. Było mi przykro, że poddałeś się bez walki. Dopiero teraz kiedy powiedziałeś mi jak to wyglądało z twojej perspektywy zrozumiałam, że dzielnie walczyłeś.
- Teraz będzie już tylko lepiej. Masz moje słowo  – szepnąłeś, całując ją w czoło.
- Mam nadzieję – odpowiedziała równie cicho, ponownie wtulając się w ciebie.

                                                         *~*
Jeszcze tylko epilog i kończymy. Może i dobrze, bo zainteresowanie tym opowiadaniem znacząco spadło. W sumie się nie dziwię. W każdym razie - obiecałam coś nowego, więc wrzucam adres i zapraszam na pierwszy post, który już za chwilkę się pojawi:
                             http://komedia-absurdu.blogspot.com/


Znacie może jakiś aktualizowany na bieżąco zbiór siatkarskich opowiadań? Przydało by mi się coś takiego. :)

niedziela, 7 września 2014

Nie słowa lecz czyny.


Kierując się prośbą Agnieszki nie odwiedzałeś jej, przez co nie znałeś dokładnej daty jej wyjścia ze szpitala. Ubolewałeś nad tym, bo chciałeś się nią zaopiekować, poczynając właśnie od tego, że odwiózł byś ją do mieszkania. Na szczęście twój problem rozwiązał Mariusz, który jak tylko dowiedział się, że Agnieszka wychodzi w piątek od razu cię poinformował. W wyznaczonym dniu stawiłeś się w szpitalu odpowiednio wcześniej, by jeszcze udać się do jej lekarza tak jak cię o to prosił podczas waszej ostatniej rozmowy. Omówiłeś z nim sprawy związane z rekonwalescencją twojej ukochanej, odebrałeś jej wypis, podziękowałeś za wszystko, a następnie udałeś się do jej sali. Wszedłeś cicho do pomieszczenia i zastałeś ją jak próbowała jedną ręką, bo przecież drugą nadal miała w gipsie, spakować swoje rzeczy do torby.
- Pomogę – powiedziałeś, wysuwając jej torbę z rąk. Sprawnie spakowałeś wszystko i już po chwili spojrzałeś na nią z uśmiechem.
- Co tutaj robisz? – zapytała.
- Jak to co? Odbieram cię ze szpitala. Mam już twój wypis.
- Ach tak – powiedziała, a ty zauważyłeś błąkający się na jej ustach delikatny uśmiech, który próbowała ukryć.
- Jesteś już gotowa? Możemy iść? – spytałeś.
- Tak, chodźmy. Nie chcę już tu być.
- Rozumiem – odpowiedziałeś, otwierając przed nią drzwi. Cicho ci podziękowała po czym udaliście się na parking pod szpitalem.
Pomogłeś jej zająć miejsce w samochodzie, schowałeś jej torbę do bagażnika, a następnie zająłeś miejsce kierowcy. Uruchomiłeś silnik, wykonałeś wszystkie potrzebne czynności i delikatnie wyjechałeś z parkingu.
- Michał?
- Tak?
- Odwieziesz mnie do mojego mieszkania, dobrze?
- Jeśli tak wolisz – odpowiedziałeś cicho.
- Dziękuję – powiedziała, delikatnie dotykając twojej ręki opartej na skrzyni biegów.
Próbowałeś się uśmiechnąć, ale wyszedł ci tylko grymas. Na co właściwie liczyłeś? Że odbierzesz ją ze szpitala, a ona rzuci ci się w ramiona i znów jak gdyby nigdy nic będzie chciała mieszkać z tobą? Przeliczyłeś się, wcale nie ma tak łatwo. Byłeś jednak wystarczająco zmotywowany by walczyć, bo wiedziałeś, że twoja bitwa o własne szczęście jeszcze się nie skończyła.
Dojechaliście na miejsce, więc zaparkowałeś i wyłączyłeś silnik. Wysiadłeś z auta, obszedłeś je na około i otworzyłeś drzwi Agnieszce. Kiedy dziewczyna wysiadła wyjąłeś jeszcze jej torbę z bagażnika, po czym zamknąłeś samochód.
- Zaniosę ci ją na górę, dobrze? – spytałeś.
- Byłabym wdzięczna – odpowiedziała ci, a jej delikatnie błyszczące oczy tylko potwierdziły jej słowa.
Przepuściłeś ją w drzwiach od klatki, po czym tuż za nią wszedłeś na odpowiednie piętro. Poczekałeś aż otworzy drzwi, a następnie wszedłeś razem z nią do mieszkania. Torbę położyłeś na szafce w przedpokoju, a następnie przeniosłeś wzrok na Agnieszkę. Przez dłuższą chwilę żadne z was się nie odzywało, uznałeś więc, że chyba już pora na ciebie.
- Będę już szedł. Gdyby coś się działo albo byś czegoś potrzebowała, zadzwoń tylko, dobrze? Przyjdę wtedy i rozwiążę twój problem.
- Będziesz jak mój własny superbohater przybywający na każde wezwanie? – zapytała ze śmiechem. Poczułeś w tym momencie jak bardzo za nim tęskniłeś. I właściwie tęsknił będziesz nadal, bo wciąż wasza relacja jest w stanie zawieszenia.
- Dokładnie tak – odpowiedziałeś. – Odpoczywaj teraz. Lekarz mówił, że twój organizm bardzo tego potrzebuje. I dbaj o siebie. Zajrzę niedługo – dodałeś, po czym postanowiłeś pocałować ją w policzek. Nie oponowała, więc uznałeś to za dobry znak. Z tą myślą wyszedłeś z jej mieszkania i wróciłeś do swojego.
   Następnego ranka udałeś się do sklepu, by zrobić Agnieszce podstawowe zakupy, które zamierzałeś dostarczyć prosto do jej mieszkania. Robiłeś to, ponieważ chciałeś jej pomóc, a poza tym wiedziałeś, że jej ze złamaną ręką byłoby trudno donieść zakupy do domu. Poza tym, byłeś zakochanym w niej facetem i byłeś gotowy zrobić dla niej wszystko, tym bardziej tak prozaiczne rzeczy jak wizyta w sklepie i nabycie potrzebnych produktów. Przemierzałeś sklepowe alejki, dorzucając do koszyka to co twoim zdaniem mogłoby się jej przydać. Później udałeś się do kasy, uiściłeś odpowiednią kwotę, zabrałeś zakupy i wyszedłeś ze sklepu. Po drodze wstąpiłeś jeszcze do kwiaciarni, gdzie kupiłeś jej ulubione wonne fiołki. Kiedy dotarłeś pod jej klatkę miałeś szczęście – jej sąsiadka akurat wychodziła, dzięki czemu nie musiałeś dzwonić domofonem i twoja niespodzianka mogła nią być praktycznie do samego końca. Będąc już pod drzwiami Agnieszki nacisnąłeś dzwonek. Po długiej chwili się one otworzyły, a twoim oczom ukazała się jeszcze zaspana Aga.
- Michał? Co tu robisz? – zapytała. – Wejdź. – dodała, po czym przesunęła się na tyle, byś zmieścił się w drzwiach.
- Zrobiłem ci zakupy, bo przypuszczam, że w twojej lodówce nie ma zbyt wiele.
- Skąd wiedziałeś? Miałam właśnie dziś iść do sklepu.
- Intuicja – uśmiechnąłeś się. – Pomóc ci rozpakować?
- Jeśli chcesz, tylko daj mi chwilę.
- W porządku – odpowiedziałeś, po czym przeniosłeś zakupy do kuchni, a Agnieszka udała się do łazienki.
Wiesz dokładnie gdzie co dziewczyna trzyma, więc od razu wziąłeś się za rozpakowywanie. Nie zajęło ci to zbyt wiele czasu, więc Aga nie zdążyła jeszcze wyjść z łazienki. Wykorzystałeś moment i przygotowałeś jej śniadanie oraz herbatę.
- Przepraszam, że tak długo to trwało – powiedziała Agnieszka, wchodząc do kuchni. – To przez ten gips. – dodała, delikatnie się krzywiąc.
- Nic się nie stało. Siadaj – dziewczyna posłusznie zajęła miejsce, a ty postawiłeś przed nią talerz z kanapkami i gorący napój.
- Zrobiłeś mi śniadanie? Nie musiałeś.
- Chciałem – uśmiechnąłeś się w jej kierunku.
- Dziękuję, doceniam to, nawet nie wiesz jak bardzo – odparła Agnieszka.
Po skończonym śniadaniu wyciągnąłeś ją na spacer. Na początku się opierała, ale w końcu uległa i dzielnie przemierzaliście kolejne metry, racząc się promieniami przygrzewającego słońca.
Wasz spacer nie trwa długo, bo po upływie godziny Aga była już zmęczona i poprosiła cię o powrót do domu. Spełniłeś więc jej życzenie i odprowadziłeś ją pod same drzwi, po czym udałeś się na trening.
Kolejne dni wyglądają podobnie: pomagasz Agnieszce jak tylko możesz w każdej, nawet najdrobniejszej sprawie, chodzisz na treningi, grasz mecze. Jesteś szczęśliwszy niż byłeś jeszcze jakiś czas temu, głównie za sprawą tego, że możesz spędzać dużo czasu z ukochaną. W końcu wciąż masz nadzieję, że jeszcze kiedyś będziecie razem, tak jak kiedyś. Bo już od dawna wiesz doskonale, że bez Agnieszki spędzać życia nie chcesz.
- Chciałbym, żebyś wróciła do mojego, a właściwie naszego, mieszkania. Mógłbym pomagać ci kiedy byś tego potrzebowała, a nie tylko wtedy gdy jestem u ciebie – mówisz pewnego dnia, gdy siedzicie z Agnieszką w jej salonie i oglądacie film.
- Nie wiem czy jestem na to gotowa – słyszysz, co powoduje, że w twoich oczach gasną ogniki nadziei. Aga jednak to zauważa. – Przemyślę to, dobrze? – dodaje szybko.
- W porządku. Poczekam ile będzie trzeba. – odpowiadasz i na tym wasza rozmowa się kończy.
 Następny dzień jest dla ciebie szczęśliwy, a to za sprawą tego, że Agnieszka godzi się na powrót do waszego wspólnego mieszkania. Masz ochotę skakać z radości pod sam sufit, ale zamiast tego pomagasz Adze przewieźć jej rzeczy z powrotem do was. Kiedy wszystko jest już gotowe razem przygotowujecie kolację. Jak kiedyś macie z tego niesamowitą radość, która przekłada się na wasze humory. Konsumujecie posiłek, a później spędzacie czas siedząc na balkonie i patrząc w gwiazdy.
I kiedy Agnieszka siedzi wtulona w ciebie wiesz, że masz w ramionach swój cały świat. Świat, którego już nigdy nie chcesz z nich wypuścić.
                                                                  ~.~
Nie skomentuję.
Wczorajszy mecz przyprawił mnie o palpitacje serca. Początkowo nie potrafiłam uwierzyć, że to nasza Drużyna, bo przyzwyczaili nas do zupełnie innej gry. Ale cieszę się, że mamy dobrą ławkę i każdy gracz potrafi wyjść i zagrać świetnie, co ratuje nas z kryzysu. Mam nadzieję, że to był jednorazowy problem.
W przyszłą niedzielę kończymy, wiecie? Postaram się do tego czasu przygotować wszystko na nowym blogu. Najwyżej będę publikować z przestojami, co z resztą jeszcze wyjdzie w praniu. :)

środa, 3 września 2014

Ból doświadczeń sprawia, że śmiech znika.


Delikatny uścisk twojej dłoni wyrywa cię z transu. Podnosisz wzrok i zawieszasz spojrzenie na Agnieszce z nadzieją, że właśnie nadszedł moment, gdy odzyskuje przytomność. Masz szczęście – twoje oczekiwania rzeczywiście zostają spełnione i dziewczyna powoli otwiera oczy.
- Michał? Gdzie ja jestem? – dobiega cię jej ciche pytanie.
- W szpitalu, miałaś wypadek. Jak się czujesz?
- Lekko obolała. Długo tu jestem?
- Od wczoraj – odpowiadasz, po czym puszczasz jej dłoń.  – Zaraz wracam, pójdę po lekarza – dodajesz, a następnie nachylasz się i całujesz ją w czoło.
Wychodzisz z sali Agnieszki i ruszasz w poszukiwaniu jej lekarza prowadzącego. Szczęśliwie spotykasz go już na korytarzu, więc informujesz go o odzyskaniu przytomności przez twoją ukochaną i razem udajecie się do jej sali. Lekarz od razu do niej podchodzi, zadaje jej kilkanaście pytań i powoli kontroluje jej stan, ty zaś stoisz tylko z boku i przyglądasz się tej scenie.
- Zechce pan wyjść ze mną na korytarz? – pyta cię doktor, kiedy kończy badanie Agnieszki.
- Tak, oczywiście – odpowiadasz i wychodzisz za nim z pomieszczenia.
- Stan pani Agnieszki oceniam na dobry – rozpoczyna rozmowę lekarz. – Wydaje mi się, że dość szybko powinna dojść do siebie, jeśli oczywiście będzie miała zapewnioną odpowiednią opiekę.
Proszę mi powiedzieć, bo pan wydaje się być dobrze zorientowany, czy ma kogoś, kto po wyjściu ze szpitala się nią zajmie?
- Tak, oczywiście. Zajmę się nią osobiście – mówisz pewnie.
- Dobrze. Pacjentka zostanie u nas jeszcze kilka dni na obserwacji i jeśli wszystko będzie w porządku, to myślę, że pod koniec tygodnia będzie mogła opuścić szpital. W każdym razie tuż przed jej wyjściem proszę zgłosić się do mnie, omówimy sprawy dotyczące rekonwalescencji po wypadku.
- Długo ona potrwa?
- Wszystko zależy od organizmu, ale przypuszczam, że będzie to trwało około dwóch, może trzech tygodni, nie licząc oczywiście ewentualnej rehabilitacji ręki po zdjęciu gipsu.
- Rozumiem. To wszystko? – pytasz jeszcze.
- Tak, wszystko. Może pan już wrócić do pani Agnieszki, bo widzę, że bardzo pan chce.
- W takim razie do widzenia.
- Do widzenia.
Dopiero po rozmowie z lekarzem czujesz, że z serca spadł ci w końcu ogromny ciężar. Masz nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej, obawiasz się jednak jeszcze rozmowy z Agnieszką. W końcu to przez ciebie tu jest i nic nie wskazuje na to, by zapomniała wydarzenia, które rozegrały się w parku tuż przed jej wypadkiem.
Docierasz pod salę Agi, ale zanim wchodzisz wysyłasz jeszcze wiadomość do Mariusza, w której informujesz go, że twoja ukochana się obudziła i nic już nie zagraża jej życiu. Następnie chowasz telefon do kieszeni i popychasz drzwi. Będąc w pomieszczeniu siadasz na krześle znajdującym się obok łóżka i łapiesz Agnieszkę za dłoń. Dziewczyna zerka niepewnie za wasze splecione dłonie, a następnie delikatnie wysuwa z twojego uścisku swoją.
- Byłeś tutaj przez cały czas? – pyta cię cicho.
- Nie wyobrażałem sobie, że miałoby być inaczej.
- Mimo to nie musiałeś.
- Chciałem.
- Luna nie miała nic przeciwko? – mówi, po czym odwraca wzrok, najprawdopodobniej bojąc się odpowiedzi.
- Nic mnie z nią nie łączy, więc jej zdanie było tutaj zbędne – odpierasz. – Aga, kochałem, kocham i będę kochać tylko ciebie. Nie chcę nikogo innego w swoim życiu. Lunę poznałem przypadkiem w parku, gdy któregoś dnia po naszym rozstaniu potrzebowałem wyciszenia. Wpadłem na nią i w ten sposób się poznaliśmy. Traktuję ją tylko i wyłącznie jak koleżankę, która okazała mi trochę wsparcia i pomogła częściowo się pozbierać. Z resztą, ona sama dopingowała mnie w tym, bym się nie poddawał i o ciebie walczył.
- Dlaczego miałabym w to uwierzyć?
- Bo wierzę, że nasza miłość jest wieczna.
- Zazdroszczę ci tej wiary. Ja swoją utraciłam.
- Zrobię wszystko żebyś ją odzyskała – mówisz pewnie.
Waszą rozmowę przerywa pielęgniarka, która informuje cię, że właśnie minęła godzina odwiedzin. Dziękujesz jej za informację i zaczynasz się zbierać.
- Przyjdę jutro – kierujesz swe słowa do Agnieszki, a następnie nachylasz się nad nią i całujesz w czoło.
- Michał, ja – dziewczyna zawiesza głos – wolałabym żebyś nie przychodził – kończy cicho.
- Dlaczego? – pytasz po chwili milczenia.
- Muszę sobie najpierw wszystko uporządkować. Przepraszam.
- Nie masz za co – mówisz, walcząc z bólem rozrywającym ci serce. – Ale ze szpitala będę mógł cię odebrać?
- Jeśli chcesz.
- Chcę, bardzo chcę. Odpoczywaj- posyłasz w jej kierunku delikatny uśmiech, po czym wychodzisz z pomieszczenia.
Dopiero na korytarzu dociera do ciebie co właśnie się wydarzyło. Przytłacza cię to na tyle, że nawet nie wiesz w jaki sposób wracasz do domu. Tam znów zaszywasz się na kanapie, by powoli przyswoić sobie sytuację.
                                                                                  *
Nie czułaś się dobrze z tym jak potraktowałaś Michała. Owszem, doceniałaś to, ze był przy tobie cały czas kiedy byłaś nieprzytomna, ale nie potrafiłaś przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Jeszcze nie teraz, kiedy rany spowodowane ostatnią sytuacją między wami nie zdążyły się zabliźnić. Nie wiedziałaś jak teraz postąpić. Kochałaś Michała, chciałaś mu wierzyć, ale to było dla ciebie trudne.
Jego widok w towarzystwie innej kobiety wywołał w tobie obawę, że nie jesteś już dla niego wystarczająco dobra. I jakkolwiek ten lęk był irracjonalny, czego miałaś świadomość, nie umiałaś się go pozbyć.
Twoje rozmyślania przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Podniosłaś wzrok i twoje spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Luny. Nie spodziewałaś się jej tutaj, nie wiedziałaś co ją sprowadza. I mimo, że właściwie nie chciałaś się tego dowiedzieć czułaś, że cię to nie ominie.
- Mogę? – spytała Luna, dłonią wskazując na krzesło, które jeszcze niedawno było zajmowane przez Michała. – Nie zajmę ci dużo czasu.
- Niech będzie.
- Przyszłam tutaj tylko po to, żeby ci powiedzieć, że mnie z Michałem nic nie łączy. Nie zamierzam go bronić i próbować go wybielić, chcę tylko żebyś wiedziała, że ja nie zamierzam ci go odebrać. Z resztą, nawet nie chcę. Wiem jak bardzo cię kocha, bo nie raz mi o tym mówił, a poza tym to widać. On chce być tylko z tobą, bo tylko ty dajesz mu siłę i szczęście. A ja chcę mu pomóc. Znam waszą historię, wiem dlaczego się z nim rozstałaś i rozumiem to. Dlatego starałam się pomóc mu zrozumieć twoje racje.
- Po co mi to mówisz?
- Bo Michał nie zasługuje na to, by przez znajomość ze mną tracić ciebie. Wiesz, ja nie oczekuję od ciebie, że uwierzysz w moje słowa i rzucisz mu się w ramiona, chcę tylko żebyś wiedziała, że to ty, tylko i wyłącznie ty jesteś miłością jego życia. I nikt i nic tego nie zmieni.
Waszą krótką rozmowę przerywa pojawienie się w twojej sali Mariusza. Na jego twarzy maluje się ogromne zdziwienie, gdy zauważa z kim właśnie prowadzisz konwersację. Luna za to wydaje się być kompletnie niewzruszona.
- Znikam, już wystarczająco dużo czasu ci zabrałam. Proszę cię tylko, byś przemyślała, co ci powiedziałam  - mówi tylko i już po chwili jedyną rzeczą, która została po niej w pomieszczeniu jest zapach kwiatowych perfum.
- Co ona tutaj robiła? – pyta cię Mariusz.
- Przyszła porozmawiać o Michale.
- O tym, co zdarzyło się w parku także?
- Czyli wiesz.
- Tak, Michał mi powiedział. Bardzo się za to obwinia.
- Niepotrzebnie. To moja wina, mogłam nie przebiegać przez ulicę bez rozejrzenia się – mówisz. – Skończmy ten temat – dodajesz, widząc że Mariusz chce jeszcze coś wtrącić.
- W porządku – odpowiada ci Wlazły.
Wasza dalsza rozmowa dotyczy głównie twojego samopoczucia, później schodzi na tematy dotyczące siatkówki. Mariusz informuje cię jeszcze, że Michał zrezygnował z treningów, byle tylko być przy tobie. Jest to dla ciebie swego rodzaju poświadczeniem, że może w końcu zrozumiał, że nie samym sportem człowiek żyje. Niedługo potem Wlazły żegna się z tobą i wychodzi, a ty resztę dnia spędzasz na odpoczynku i rozmyślaniach.


                                                                              ~.~

Dobrze, że już blisko końca.Ale jestem dumna z naszych chłopaków! Idą jak burza i mam nadzieję, że tak będzie do końca. Nareszcie widać moc, widać zgranie i ducha drużyny. Oby tak dalej. :) Dobrze, że są w necie transmisje, bo byłabym załamana nie mogąc tego oglądać. :)
Wspominałam Wam jakiś czas temu o nowym opowiadaniu. I chyba się pospieszyłam. To miało być pierwsze opowiadanie bez określonej wcześniej ilości rozdziałów, publikowane przed napisaniem całości, a nie tak jak do tej pory dopiero po napisaniu całego. No właśnie, miało...Mam obawy odnośnie takiego sposobu publikacji, bo ostatnio trudno mi cokolwiek napisać. Mam pomysł, ale nie mogę się zebrać by ubrać to w słowa. Początkowo planowałam żeby nowe opowiadanie było publikowane raz w tygodniu, ale obawiam się, że mogło by dochodzić do przestojów, a tego bym nie chciała. Boję się tylko, że mogę nie znaleźć czasu i siły by pisać gdy już będę studiować, skoro nie potrafię znaleźć ich teraz gdy mam jeszcze trochę wolnego. Stąd moje pytanie: wolicie poczekać dłużej(nie powiem niestety ile, bo może to być naprawdę długi czas) czy czytać rozdziały z ewentualną obsuwą czasową?
Choć właściwie i tak najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie umiem napisać kolejnego rozdziału w tamtym opowiadaniu, a mam pomysł na nowe.