Jak zwykle wstałeś o tej samej porze, uszykowałeś się, zjadłeś śniadanie i ruszyłeś do klubu na trening. Zmieniło się tylko to, że kiedyś wszystko robiłeś z uśmiechem, a teraz były to automatyczne ruchy. Cieszyłeś się, że masz chociaż siatkówkę, bo to ona jeszcze w jakiś sposób sprawiała, że nie rozsypałeś się całkowicie, ale z drugiej strony czułeś do niej nienawiść, bo to ona odebrała ci szczęście. Chociaż czy to naprawdę była jej wina? Oczywiście, że nie. Jedyną osobą odpowiedzialną za rewolucję w twoim życiu byłeś ty sam. Gdybyś zwracał uwagę na szczegóły, tak jak zawsze radziła ci mama, może wcześniej zauważyłbyś co się dzieje. Może zdążyłbyś zapobiec całej tej sytuacji? Nie wiedziałeś i już nigdy nie miałeś się tego dowiedzieć. Nie mogłeś cofnąć czasu i sprawdzić, czy gdybyś postąpił inaczej ostatnie wydarzenia wyglądałyby zupełnie odmiennie. Jakkolwiek bardzo byś tego chciał, nie miałeś takiej mocy, by podróżować w czasie i naprawiać swoje błędy zanim je popełniłeś. Jedyne co ci pozostawało, to próby naprawienia ich w teraźniejszości. Problem polegał tylko na tym, że kompletnie nie wiedziałeś jak się do tego zabrać.
Wszedłeś do budynku, w którym mieściła się siedziba klubu, po czym udałeś się w stronę szatni. Pchnąłeś delikatnie drzwi i wszedłeś do środka. Skinięciem głowy przywitałeś się z klubowymi kolegami, po czym zająłeś swoje miejsce i zacząłeś się przebierać. Nie zwracałeś uwagi na rzucane ci ukradkowe spojrzenia, na ciche rozmowy dotyczące twojego milczenia. Wszyscy byli zdziwieni twoim zachowaniem, w końcu to, że byłeś taki małomówny było do ciebie kompletnie niepodobne.
Jako jeden z pierwszych wyszedłeś z szatni i udałeś się na halę, by już po chwili zacząć się rozgrzewać. Chciałeś zagłuszyć dręczące cię myśli i krążące w twoim umyśle wspomnienia.
Po rozgrzewce, która w twoim przypadku była dużo dłuższa niż zazwyczaj przystąpiliście do gry. Starałeś się wyżyć na piłce, poprzez ataki pozbyć się wszystkich skumulowanych w tobie emocji, ale nie przyniosło to oczekiwanej ulgi. Powodowało tylko kolejne zdziwione spojrzenia kolegów, którzy byli coraz bardziej zaniepokojeni twoim zachowaniem.
Po skończonym treningu wróciłeś do szatni, wziąłeś prysznic, przebrałeś się i szybko wyszedłeś. Wróciłeś do mieszkania, odłożyłeś torbę w przedpokoju, po czym udałeś się w kierunku salonu, po drodze mając jeszcze nadzieję, że wszystko okaże się tylko snem. Niestety, to była rzeczywistość, w której byłeś całkiem sam i w której kompletnie nie mogłeś się odnaleźć.
Zająłeś miejsce na kanapie, tak samo jak robiłeś to przez ostatnie dni, a wzrok zatrzymałeś na suficie. Wpatrywałeś się w niego tak intensywnie jakby miały się na nim pojawić odpowiedzi na dręczące cię pytania. Obwiniałeś się za wszystko i doskonale wiedziałeś, że taka była prawda. To ty zawaliłeś, będąc zbyt przekonanym, że to co masz już zawsze będzie i nigdy nie zniknie.
Z letargu wyrwał cię dzwonek do drzwi. Zerwałeś się szybko i z nadzieją poszedłeś otworzyć. Niestety, rozczarowałeś się – gościem był twój przyjaciel.
- Mogę wejść? – zapytał.
Nic nie odpowiedziałeś, tylko odsunąłeś się na tyle, by zrobić koledze miejsce na przejście. Gestem ręki zaprosiłeś go do salonu, gdzie obaj zajęliście miejsca na kanapie.
- Co cię sprowadza?
- Przyszedłem dowiedzieć się co się stało – odpowiedział ci przyjaciel.
- Nic, wszystko jest w porządku.
- Przecież widzę. Michał, mnie nie oszukasz. Za dobrze cię znam – Mariusz rzucił ci spojrzenie, którym dał do zrozumienia, że nie wyjdzie, póki się wszystkiego nie dowie.
Wiedziałeś, że nie odpuści. Dotarło do ciebie także, że potrzebujesz tej rozmowy, bo musisz wyrzucić z siebie to, co ostatnio czułeś.
- Zostawiła mnie – powiedziałeś cicho.
- Jak to? – usłyszałeś jeszcze tylko pytanie Wlazłego, a dalej lawina ruszyła już sama.
~.~
Przepraszam za zwłokę.
Początkowe rozdziały nie będą długie.
Super rozdział :) Szkoda mi Michała, ale dobrze że mu pomoże Mariusz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny :*
Przyjaciele to jednak bardzo ważne osoby w życiu :)
UsuńPozdrawiam również :)
Parafrazując pewne powiedzenie - "jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o złamane serce". Misiek przeżył zawód miłosny, ale czy na pewno o wszystko powinien obwiniać siatkówkę? Być może jego druga połówka rzeczywiście nie potrafiła na dłuższą metę zaakceptować jego stylu życia, ciągłych wyjazdów, życia na walizkach, ale może chodziło o coś jeszcze innego. Jestem ciekawa "spowiedzi" Winiara.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Podoba mi się nowa wersja tego powiedzenia. :D
UsuńMisiek tak właściwie nie obwinia tutaj siatkówki, tylko samego siebie. A dlaczego, to powoli będzie się wyjaśniać w następnych rozdziałach. :)
Pozdrawiam również :)
Klepię i zapraszam do siebie :>
OdpowiedzUsuńNadrabiam już :>
UsuńTak hmmm po pierwsze dlaczego Ona zostawiła Miśka? Jak można kogoś takiego zostawić ? Co będzie dalej z Michałem? Jak mu Mariusz pomoże ? Chyba tyle z serii pytań :>
Plus mi się podoba taka długość rozdziału :>
Pozdrawiam J.
Kto pyta nie błądzi :D Wszystko powoli będzie się wyjaśniać. :)
UsuńPozdrawiam również. :)