środa, 20 sierpnia 2014
Przyjacielskie obawy.
Po raz kolejny udałeś się do parku. Tego samego, w którym poznałeś Lunę. Kierowała tobą chęć ponownego spotkania z nią, choć nie wiedziałeś właściwie dlaczego. Faktem było, że chociaż spotkałeś ją tylko raz czułeś, że przy niej będziesz w stanie zapomnieć o tym co działo się w twoim życiu, że będziesz mógł spontanicznie się pośmiać, w końcu Luna przy pierwszym spotkaniu wydawała ci się naprawdę wesołą dziewczyną.
Podążając parkowymi alejkami rozglądałeś się uważnie, jednak nigdzie jej nie widziałeś. Twoje nadzieje na spotkanie jej rozpływały się coraz bardziej i traciłeś powoli radość, którą dawała ci myśl o czasie, który spędziłbyś w jej towarzystwie. Błąkałeś się bez celu po parku, coraz bardziej tracąc czas.
Jednak wolałeś to, niż siedzenie w domu i rozpamiętywanie przeszłości. Postanowiłeś jeszcze raz udać się w miejsce gdzie poprzednio spotkałeś Lunę, uznając przy okazji, że jeśli jej tam nie będzie to wracasz do domu.
- Mnie szukasz? – usłyszałeś, gdy po raz kolejny uważnie się oglądałeś.
- Jesteś – odpowiedziałeś ucieszony, zerkając na Lunę. W odpowiedzi posłała ci szeroki uśmiech.
- Mówiłam, że kiedyś mnie tu spotkasz. Usiądziemy?
- Czemu nie.
Zajęliście miejsca na ławce i pomiędzy wami zapadła cisza. Nie była w żaden sposób krępująca, pozwalała raczej na zebranie myśli.
- Mogę o coś zapytać? – usłyszałeś.
- Tak, jasne.
- Dlaczego jesteś smutny?
- Ja? Wcale nie – próbowałeś jeszcze zaprzeczyć, ale po minie Luny widziałeś, że ci nie uwierzyła. – Mam parę problemów, to nic. – dodałeś.
- Gdyby to nie było nic wielkiego, jak właśnie próbujesz mi wmówić, nie biłby z ciebie taki smutek. Próbujesz udawać, że wszystko jest w porządku, ale to widać. Nawet jeśli się uśmiechasz, twoje oczy wciąż pozostają smutne.
- To naprawdę nic takiego.
- Nie chcesz o tym porozmawiać? Podobno obcym łatwiej się wygadać.
W ciszy analizujesz słowa Luny i w końcu przyznajesz jej rację. Opowiadasz jej więc o tym, co dzieje się teraz w twoim życiu – o sukcesach, osiągnięciach i co najważniejsze o Agnieszce.
- Wiesz, w sumie ją rozumiem. Gdybym ja tworzyła z kimś związek, chciałabym żeby miał dla mnie choć trochę czasu. Nie zrozum mnie źle, nie chcę cię dobijać, staram się po prostu wczuć w jej sytuację. Kobiety pewne rzeczy widzą inaczej. Potrzebują czułości, miłości i wsparcia w dużo większym stopniu, niż mężczyznom się wydaje i potrafią to okazać. Nie zmienia to jednak faktu, że najpierw powinna z tobą porozmawiać, spróbować jakoś na ciebie wpłynąć, a dopiero potem odejść.
- Próbowała, z resztą nie tylko ona. To samo robił mój przyjaciel, ale uważałem, że mam wszystko pod kontrolą.
- Ach, tak…To trochę zmienia sytuację.
- Mam wrażenie, że ona mnie przestała kochać…
- Na pewno nie. Myślę, a nawet jestem pewna, że zrobiła to właśnie z miłości do ciebie. Wiem, że ciężko ci to pojąć, bo to nielogiczne, żeby rozstawać się z kimś, kogo się kocha, ale jeśli Agnieszka zdecydowała się na tak radykalny krok, to chce dla ciebie jak najlepiej, nawet kosztem swojego szczęścia. Jeśli nic innego nie potrafiło sprawić, że otworzysz oczy i spojrzysz na wszystko z pewnego dystansu, musiała posunąć się do ostatecznych kroków.
- Może masz rację – odpowiadasz, nadal będąc dość sceptycznym.
- Powiedz mi lepiej, czy cokolwiek to zmieniło.
- Wydaje mi się, że tak. Odetchnąłem, spojrzałem na wszystko inaczej i powoli odpuszczam. Dotarło do mnie, że to nie sukcesy są najważniejsze w życiu. Owszem, mają swoje znaczenie, może nawet i całkiem spore, ale co z tego, jeśli poprzez dążenie do nich tracisz wszystko inne? Jeżeli nie masz z kim dzielić się swoją radością, bo wracasz do pustego domu, gdzie nikt na ciebie nie czeka?
- Widzisz? Właśnie o to chodziło Agnieszce, gdy cię zostawiała. Taka terapia szokowa. W końcu bez tego nie doszedłbyś do takich wniosków.
- Dziękuję.
- Ale za co? – w głosie Luny słyszysz nieudawane zdziwienie.
- Za to, ze pomagasz mi to wszystko zrozumieć. Wcześniej nie patrzyłem na to w ten sposób.
- Nie musisz mi za to dziękować – posyła ci uśmiech, na który odpowiadasz tym samym.
Rozmawiacie jeszcze na przeróżne tematy, sam też dowiadujesz się kilku faktów o Lunie. Wiesz już czym zajmowali się jej rodzice, jak spędzała swoje szczenięce lata, jakie zabawy lubiła najbardziej.
W pewnym momencie wzrok dziewczyny wędruje na jej zegarek, a kiedy orientuje się, która jest godzina informuje cię, że musi już wracać do domu.
- Odprowadzę cię – mówisz.
- Nie trzeba.
- Nalegam.
- No dobrze – odpiera Luna i podnosi się z ławki, co ty także czynisz.
Ruszacie w drogę do jej domu, po drodze dalej rozmawiając. Nie jest to zbyt duża odległość, bo w oddali już widać jej blok. Okazuje się, że Luna mieszka niedaleko Mariusza. Los sprawia, że po drodze go spotykacie. Jedno spojrzenie na jego minę udowadnia ci, że nie jest on zbyt zadowolony z twojego towarzystwa. Jego sceptyczne, a może także i wrogie nastawienie do Luny jest wręcz namacalne.
- Mariusz, poznaj proszę Lunę – mówisz, a dziewczyna wyciąga do niego prawą dłoń.
- Miło mi – mówi Wlazły, witając się z nią, ale widzisz, że wcale tak nie jest. Luna chyba też to wyczuwa, bo lekko się peszy.
- Jesteś pewien tego co robisz? – dobiega cię pytanie Mariusza.
- Nie wiem o co ci chodzi – odpowiadasz.
- Myślę, że doskonale wiesz – mówi Wlazły i patrzy wymownie najpierw na ciebie, a potem na Lunę. Nim zdążysz zareagować dziewczyna włącza się do rozmowy.
- Nie musisz się obawiać, jeśli o to ci chodzi. Nie zamierzam stawać pomiędzy Michałem a Agnieszką. – jej wzrok spotyka się z zaskoczonym spojrzeniem Mariusza. Chyba nie spodziewał się, że Luna wie o wszystkim. – Chcę im pomóc, bo widzę jak dużym uczuciem Michał wciąż ją darzy. I z tego co mi opowiedział jestem pewna, że z jej strony jest dokładnie tak samo.
- Dlaczego miałbym ci ufać? – pyta ją Wlazły.
- Wcale nie musisz, choć mimo wszystko wolałbym, żebyś jednak mi zaufał. Uwierz mi, mnie kiedyś spotkało coś podobnego i nigdy nie stanęłabym pomiędzy dwójką kochających się ludzi. Wiem jak to boli – odpowiada cicho Luna, wciąż patrząc prosto w oczy Mariusza. Widać, że nie kłamie.
- W porządku. Proszę cię tylko byś uważał, dobrze? – tym razem mężczyzna kieruje swoje słowa do ciebie.
- Dobrze – odpowiadasz pewnie.
Po krótkiej chwili Mariusz się żegna i odchodzi. Wy tym czasem udajecie się w stronę bloku Luny, gdzie już po kilku minutach jesteście.
- Dziękuję za odprowadzenie. Choć wciąż uważam, że nie musiałeś.
- Chciałem. Luna?
- Tak?
- Przepraszam cię za Mariusza.
- W porządku, ja się nie gniewam. To twój przyjaciel, prawda? Widać, że chce dla ciebie dobrze. Nie mam do niego żalu.
- Cieszę się, naprawdę. Bałem się, że cię uraził.
- Nic z tych rzeczy – dodaje Luna, uśmiechając się do ciebie. – Idę już. Trzymaj się Michał. I głowa do góry, niedługo będzie lepiej.
- Mam nadzieję.
- Na pewno – dorzuca dziewczyna, po czym posyła ci jeszcze jeden uśmiech i znika za drzwiami klatki schodowej. Ty zaś udajesz się w drogę do siebie. Po dotarciu na miejsce załączasz jakiś film, po czym spędzasz spokojny wieczór na oglądaniu go. To pozwala ci choć trochę się wyciszyć i zapomnieć o problemach.
*
Trochę dłuższy i w końcu pojawia się Luna. Jej postać wydaje się być pozytywna, ale czy do końca tak będzie? :D
Następne dwa rozdziały niestety znów są krótsze(za co z góry przepraszam), ale potem już do końca będą długością zbliżone do tego. :)
Myślałam także nad czymś nowym. Czymś zupełnie innym od tego co do tej pory publikowałam, z racji tego, że miałaby to być bardziej komedia. Nie mam pojęcia kiedy zaczęłabym publikację(choć zastanawiam się czy nie zrobić tego w najbliższym czasie), zwłaszcza że mam dopiero kilka rozdziałów(choć pomysłów wiele, tylko nie mam ich kiedy spisać). Co Wy na to? Znalazłaby się jakaś czytelniczka? :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super rozdział :) I wreszcie Luna ;p . Czasami lepiej się wygadać obcej osobie , niż bliższej ;) Nie wydaję mi się aby Luna chciała ,,zagrozić'' komuś. Wydaję się bardzo pozytywną osobą ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny ;d
Musi być Luna, bo swoją rolę tu ma. :)
UsuńPozdrawiam również, a kolejny już w niedzielę. :)
Tak Luna wydawała się bardzooo pozytywną osobą i nadal tak jest, chociaż czuję, że coś ukrywa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam J.
Się okaże już niedługo. :)
UsuńPozdrawiam również. :)
Ja będę czytać! Jestem fanką twojego talentu i pomysłów <3 Kolejną tałą czytelniczkę już masz. Zapisz sobie :D Ale przejdę już do rzeczy. Nareszcie się doczekałam Luny w dłuższym wydaniu! Cały rozdział z nią! Też mi się wydaje, że to pozytywna postać. Taka dobra wróża, anioł stróż Michała? Tak mi się skojarzyła. Ale twoje słowa ''ale czy do końca tak będzie?'' mi się nie podobają... zasiałaś we mnie nutkę niepewności ! Co ma być, to będzie, ja i tak cię uwielbiam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Bardzo miło mi to słyszeć, dziękuje za ciepłe słowa. :*
UsuńPozdrawiam również. :*
wydaję mi sie, że Luna ma za sobą jakąś przeszłość z Mariuszem i dlatego tak się wobec niej zachowuje. Czekam na kolejny :* !
OdpowiedzUsuńNie powiem, nic nie powiem. :D
UsuńCzekałam na pojawienie się Luny :)
OdpowiedzUsuńDziewczyna wydaje się być szczerą i prostolinijną osobą, aczkolwiek bardzo często takie osoby są najbardziej niebezpieczne. Usiłują wzbudzić zaufanie, a później bezwzględnie to wykorzystują. Skoro dziewczyna mieszka blisko Mariusza, to wydaje mi się, że atakujący zdążył ją dobrze poznać i to chyba niekoniecznie z tej dobrej strony. To tłumaczyłby jego chłód wobec nowej znajomej Michała.
Bardzo dobrze, że myślisz nad czymś nowym i ja mam nadzieję, że na myśleniu się nie skończy ;) A czytelniczki znajdą się na pewno i ja jestem jedną z nich! :)
Pozdrawiam :)
Chyba wszyscy czekali, więc proszę, jest :P
UsuńCo do opowiadania, nic nie wydam. Będę milczeć do końca :D
Dziękuję za ciepłe słowa. :) Pozdrawiam również. :)
Nadrabiam, nadrabiam, nadrabiam!
OdpowiedzUsuńWybacz mi moją nieobecność, ale była spowodowana moją obecnością na memoriale Wagnera w Krakowie. ;)
Pojawiła się Luna! Powiem ci szczerze, że w trakcie czytania rozdziału zaczęłam nawet ją delikatnie lubić... Przy spotkaniu z Mariuszem jej słowa o tym, że przeżyła coś podobnego jak Michał, zaczęły mnie utwierdzać w przekonaniu, że może powinnam spojrzeć na ej postać przychylniejszym wzrokiem, ale... No właśnie, jest "ale. Ale w części odautorskiej rzucasz przypuszczenia o tym, że ona może tu jeszcze namieszać. I dlatego ponownie trzymam ją na dystans i nie do końca jej ufam. Może to złudne przeczucie, ale wolę się upewnić, czy naprawdę jej zamiary są czysto uczciwe. ;)
Nie wiem czemu, ale mam dziwne przeczucie, że te przeżycia Luny mają jakiś związek z Mariuszem... Być może się mylę, ale kto mi może zabronić używać wyobraźni i zastanawiać się nad dalszymi losami bohaterów? Raczej nikt. ;)
Co do Twojego kolejnego opowiadania... Jestem na tak! ;) Możesz znaleźć we mnie kolejną czytelniczkę! ;) Mnie się tak łatwo nie pozbędziesz (co chyba powinno Cię cieszyć). :p
Pozdrawiam,
OL. ;>
Kolejny komentarz o trochę nieludzkiej godzinie, ale co tam! ;) Mam dziś noc nadrabiania zaległości na blogach. Muszę wykorzystać ostatnie dni wakacji. ;)
UsuńOL. ;>
Cieszę się, że chce ci się nadrabiać, bardzo mi z tego powodu miło. :)
UsuńWiesz, lubię zasiewać ziarnko niepewności, dlatego to napisałam. Ale czy rzeczywiście tak będzie? To wiem tylko ja. :D
Ja na pewno nie zabronię, lubię jak czytelniczki mają jakieś przypuszczenia, dorzucają coś od siebie. :)
Pewnie, że mnie to cieszy. :)
Pozdrawiam również. :)
Nieludzka godzina? Dla mnie to jeszcze normalna, z resztą zawsze tak było. :)
UsuńTakże wyczuwam tutaj jakąś starszą znajomość, a może się mylę?
OdpowiedzUsuńZapraszam na dziesiąty już rozdział - http://serca-hipotermia.blogspot.com/ :)
Może tak, może nie. :D
Usuń